Uciekający profesorowie.

Uciekający profesorowie.

5 kwietnia 2022 Wyłączono przez administrator

Na pytania o miliony złotych, które dostali z publicznych środków na bardzo ważny projekt – barykadowali się, chowali i dawali drapaka.

W tej sprawie kierujemy list otwarty do Polskiej Akademii Nauk.

***

Zespół dziennikarzy śledczych, w którym występuje również redakcja Katowice Dziś, na tropie grupy, która za kilkadziesiąt milionów złotych miała badać genomy Polaków. Projekt jest superważny, pozwoli opracować metody skutecznego leczenia na przykład nowotworów.

List otwarty do Zgromadzenia Ogólnego Polskiej Akademii Nauk:

Od ponad 70. lat Polska Akademia Nauk z mozołem buduje swój prestiż. Skupia najświatlejsze umysły i najwyższe autorytety.

To już legło w gruzach. Od kilkudziesięciu miesięcy przyglądamy się jednemu z najważniejszych projektów PAN. W jego efekcie ma powstać genomiczna mapa Polski.

Prestiż PAN upada. Profesorowie proszeni o wypowiedzi na temat tego projektu przed kamerą – uciekali wręcz przed dziennikarzami. Otóż żadna z osób związanych zawodowo z PAN a posiadających wiedzę na temat genomicznej mapy Polski, nie wyraziła zgody na udział w nagraniu.

Profesor Marek Figlerowicz, dyrektor Instytutu Chemii Bioorganicznej PAN w Poznaniu najpierw był chroniony ciałem kierownik swojego sekretariatu, która zastawiła drzwi, niczym Rejtan. Następnie sekretariat został zamknięty od wewnątrz na klucz.

Pracownicy Instytutu ze zdziwieniem szarpali się z klamką. Później, przed dziennikarzami proszącymi o minutę rozmowy, profesor Marek Figlerowicz uciekł drugimi drzwiami.

Owszem, proponował spotkanie, ale z blisko za dwa miesiące.

Może to nie prestiż PAN jest niski, a problem jest z tym projektem? Chcąc podzielić się szokującymi ustaleniami dotyczącymi szczegółów odwiedziliśmy profesora Jacka Błażewicza z Politechniki Poznańskiej.

Ten, gdy tylko usłyszał, że chcemy rozmawiać o przestępczej przeszłości jednej z kluczowych postaci tego projektu, gdy tylko zobaczył, że mamy w rękach fotokopie postanowień sądowych – uciekł do domu. Zatrzaskując drzwi postąpił dokładnie tak, jak stało się to w dyrekcji Instytutu Chemii Bioorganicznej.

Chcieliśmy szerzej o projekcie Genomicznej Mapy Polski, rozmawiać z partnerem biznesowym PAN. Prezes CB DNA Sp. z o.o. Jacek Wojciechowicz oprowadził nas po swoim laboratorium przy ulicy Ściegiennego w Poznaniu. Zrobił to gwałcąc zasady sanitarne, co sam z uśmiechem na twarzy zauważył.

W końcu odwiedziliśmy siedzibę firmy, której PAN powierzyła najbardziej istotną część projektu – bo to do niej trafiają próbki z materiałem genetycznym Polaków. Firma nie robi tego za darmo – wartość umowy wynosi około 64 mln zł.

Przekonaliśmy się. że firma ma tylko wirtualne biuro, nie ma strony internetowej ani adresu e-mail. Kontakt z nią jest nieomal niemożliwy.

Dlatego pojechaliśmy do prezesa tejże firmy. Ów 72-latek, pan Roman, żyje w mieszkaniu zakładowym starej cegielni pod Olsztynem. Król jest nagi. Może nie dosłownie, ale… dwukrotnie przywitał on nas w czarnych majtkach.

Nie wysławiał się w komunikatywny sposób, mając widoczny problem z formułowaniem na głos swoich myśli. Pojawia się pytanie o faktyczną możliwość prowadzeniu spółki prawa handlowego czy prowadzenia biznesu. Nie mówiąc już o takim, który w świetle dokumentów prowadzi – biznesu polegającego na wykonywaniu badań naukowych.

Jego zachowanie jednakowoż pod pewnymi względami przypominało zachowanie profesorów Figlerowicza i Błażewicza – uciekł od rozmowy z nami – zatrzaskując nam drzwi przed nosem w momencie, gdy padły słowa „geny” i „genetyka”.

Nie wydaje nam się możliwe, by pan Roman mógł uczestniczyć w jakichkolwiek spotkaniach dotyczących jakiegokolwiek projektu naukowego. Nie wierzymy, by był on w stanie wypełnić dokumenty przetargowe, tym bardziej, gdy chodzi o tak skomplikowaną materię, jaka towarzyszy staraniom o środki unijne.

Ustaliliśmy, że pan Roman tych umiejętności mieć nie musi. Jest bowiem pełnomocnik – jego syn. Pan Dariusz, bo o nim mowa, ma jednak pewien problem. I nie chodzi nawet o wyrok za spowodowanie śmierci dwóch osób w wyniku wypadku samochodowego, do którego doszło na skutek prowadzenia pojazdu pod wpływem alkoholu, a w konsekwencji wieloletnie więzienie.

Ten człowiek ma obowiązujący zakaz prowadzenia działalności gospodarczej, pełnienia funkcji reprezentanta, pełnomocnika w zakresie prowadzenia działalności gospodarczej osoby fizycznej a także prawnej. I mając ten zakaz składa podpisy w imieniu spółki, której prezesem jest jego ojciec.

Zaznaczyć tu trzeba, że prof. Figlerowicz zapewnia, iż nie zna pana Romana, ale kojarzy pana Dariusza. To ostatnie znajduje odzwierciedlenie w sprawozdaniu z działalności Instytutu Chemii Bioorganicznej PAN w Poznaniu, gdzie nazwisko pana Dariusza się przewija.

Być może tylko nam się wydaje, że sprawa ta jest tak poważna, iż zasługuje na to, by pochyliło się nad nią Zgromadzenie Ogólne Polskiej Akademii Nauk. Niemniej chodzi tu również o kilkadziesiąt milionów złotych publicznych środków. Oraz o dobrej imię przedstawicieli nauki polskiej.

Mateusz Cieślak

Polecamy ciąg dalszy: Konsekwencje współpracy z przestępcą.

Z TEMATEM ZWIĄZANY JEST FILM „geniusze dna”: