Tylko jeden uciekł z płonącego budynku.

Tylko jeden uciekł z płonącego budynku.

24 kwietnia 2023 Wyłączono przez administrator

Matka i czworo dzieci nie zdołały się uratować.

***

Rodzinna tragedia na Górnym Śląsku sprzed lat zainspirowała autorów do napisania książki. Myślano, że był to wypadek – prawda okazała się straszliwa.

Równo dziesięć lat temu, 10 maja 2013 roku, w Jastrzębiu-Zdroju doszło do tragicznego w skutkach pożaru domku jednorodzinnego. Zginęła matka i czworo jej młodszych dzieci.

Ocalić życie zdołał jedynie najstarszy syn, któremu udało się uciec z płonącego budynku. Mąż i ojciec, szanowany w okolicy drobny przedsiębiorca, ale też udzielający się w miejscowym kościele szafarz, był w tym czasie w pracy.

Nieopodal domu miał pracownię stolarską, będąca zarazem siedzibą rodzinnej firmy.

Przez wiele miesięcy zdarzenie pozostawało sklasyfikowane jako nieszczęśliwy wypadek. Dariuszowi, bo tak miał na imię mężczyzna, który stracił w pożarze żonę i dzieci, oraz jedynemu synowi jaki mu pozostał, współczuli dookoła wszyscy.

Nieoczekiwany zwrot nastąpił jednak za kilka miesięcy. Wtedy światło dzienne ujrzała ekspertyza pożarnicza wykonana na miejscu zdarzenia.

Wyniki prac nie pozostawiały cienia wątpliwości, że nie doszło do nieszczęśliwego wypadku, a do skrupulatnie przygotowanego podpalenia domu.

Jak się okazało, ogień podłożony był aż w sześciu miejscach, ponadto szczelnie domknięto żaluzje antywłamaniowe w całym domu.

To dało śledczym pretekst, by lepiej przyjrzeć się osobie wdowca i ojca spalonych czworga dzieci. Okazało się że P. miał długi rzędu 11 milionów złotych, a jego zmarła żona na krótko przed śmiercią wykupiła kilka polis.

Szybko też ustalono, że Dariusz P. kłamał, mówiąc o pracy feralnej nocy, gdyż jego telefon komórkowy logował się w pobliżu domu, gdzie rozegrała się tragedia. Na dodatek w tym czasie sam do siebie wysłał wiadomości tekstowe jako podpalacz, który przeprasza i żałuje.

Prokuratorzy ustalili także tożsamość kilku zaprzyjaźnionych kobiet, którym obiecywał wspólne życie i rychły rozwód z żoną Joanną.

Dariusz P. rok po zdarzeniu stanął przed sądami – kolejno okręgowym i apelacyjnym – które jednogłośnie uznały jego winę. Miał zamordować z premedytacją żonę i dzieci. Skazano go na karę dożywocia.

Sąd Najwyższy oddalił kasację jego adwokata.

Ta tragiczna historia po latach stała się inspiracją dla dwóch autorów, by napisać książkę, gdzie zmienionych zostało kilka drobnych szczegółów.

Dariusz P. o warunkowe zwolnienie może ubiegać się po upływie 35 lat od chwili zatrzymania.

***

Tych 200 tys. ludzi naprawdę nie musiało umrzeć.

Poruszający film o pandemii – link do strony z filmem: Pandemia Czas Próby (do obejrzenia na komputerze i na niektórych komórkach; zwróć uwagę na to, by zacząć od części pierwszej).

Jeśli masz problem na komórce a chcesz go na niej obejrzeć – w przeglądarce telefonu po prostu wpisz iboma.media

***
KOMENTARZE: TYLKO FACEBOOK.

Masz problem, widzisz problem, masz ważną informację? Daj nam znać:

[email protected] lub przez „Wyślij Wiadomość” na Facebooku Katowice Dziś.

***

Poszukujemy współpracowników. Skontaktuj się mailowo lub przez Fb.

***

Redaktor naczelny Katowice Dziś Mateusz Cieślak.

***

Fot. Pixabay