Wyniki naszego dziennikarskiego śledztwa. Czy bytomski „pacjent zero” naprawdę wyszedł ze Szpitala nr 4?

Wyniki naszego dziennikarskiego śledztwa. Czy bytomski „pacjent zero” naprawdę wyszedł ze Szpitala nr 4?

6 maja 2020 Wyłączono przez administrator

Więcej – czytaj poniżej.
***
Wszystkie nasze informacje i artykuły: https://katowicedzis.pl/
Regularnie tu zaglądaj – nie wszystko publikujemy na Facebooku.
Dla facebookowiczów utworzyliśmy grupę: https://www.facebook.com/groups/GrupaKatowiceDzis
Jej członkom wyświetla się więcej naszych facebookowych postów.
Pamiętaj! Komplet naszych artykułów i informacji tylko na WWW.
***
Nasza nowa usługa. Ogłoszenia. Całkowicie bezpłatne – dla każdego.
***

Niedawno odbyła się sesja Rady Miasta Bytomia. Oglądaliśmy ją z zażenowaniem.

Nawet nie dlatego, że ochrzczono nas mianem hejterów. Co prawda bez wymieniania z nazwy, ale było to zaraz po naszych publikacjach o sytuacji w bytomskim Domu Pomocy Społecznej Kombatant. Opisaliśmy przerażające fakty (linki do tekstów na końcu).

Sesję oglądaliśmy z zażenowaniem, ponieważ zaatakowano na niej Wojewódzki Szpital specjalistyczny nr 4 w Bytomiu oraz jego dyrektora Jerzego Pieniążka. Oskarżono tę placówkę o to, że przyczyniła się do trudnej sytuacji epidemicznej Bytomia.

Prezydent Bytomia Mariusz Wołosz stwierdził, że to ze Szpitala nr 4 wypuszczono bytomskiego pacjenta 0. Na sesji wypowiadał się m.in. dyrektor Szpitala nr 1 i również krytykował Szpital nr 4.

Tymczasem nie zaproszono na sesję dyrektora Szpitala nr 4. Nie poproszono go o wyjaśnienia.

Nieobecnego łatwo jest krytykować. Nie może się przecież bronić.

Wyręczamy prezydenta Bytomia, który na sesję rady miasta zapomniał zaprosić dyrektora Szpitala nr 4. Przeprowadziliśmy dziennikarskie śledztwo. Jego wynikiem są poniższe ustalenia.

1.

Czy dr Pieniążek został zaproszony na sesję i czy uprzedzono go, że będzie na niej mowa o odpowiedzialności Szpitala nr 4 za dużą liczbę zachorowań w mieście oraz zgonów (związanych z koronawirusem)?

Nie.

2.

Czy są przesłanki, by twierdzić, że Szpital nr 4 jest źródłem zakażeń w Bytomiu? I czy sanepid również stawia takie zarzuty?

Absolutnie nie! Pierwszy przypadek zakażenia koronawirusem w Bytomiu miał miejsce 14 marca w Oddziale Zakaźnym Szpitala Specjalistycznego nr 1. Pacjentka pochodziła z Tarnowskich Gór.

Kolejne 2 przypadki również zdiagnozowano w Oddziale Zakaźnym Szpitala nr 1 (miejskiego) 18 marca. Następnie – 21 marca (1 przypadek) i 22 marca (2 przypadki) również w Szpitalu Miejskim nr 1.

3.

Czy Szpital nr 4 był uprzedzony o tym, że pacjent ze szpitala zakaźnego został zakażony, w jaki sposób odbyło się przekazanie tego pacjenta oraz czy było to zgodne z obowiązującymi w st. epidemii zaleceniami?

23 marca z Oddziału Zakaźnego Szpitala nr 1 przekazano do Szpitala nr 4 pacjenta na Oddział Chorób Płuc. Jak zapewniano, pacjent miał ujemny wynik SARS-CoV-2.

Wystąpiła u niego gorączka, dlatego 26 marca ponownie pobrano wymaz do badania. Okazał się on dodatni, o czym Szpital nr 4 poinformowano 27 marca późnym wieczorem.

Jak widać, próbki do wymazu pacjenta przekazanego z oddziału zakaźnego pobrano w 3. dniu pobytu, tymczasem pierwsze objawy występują po ok. 5 dniach.

4.

Czy sytuacja w szpitalu nr 4 znacząco odbiegała od sytuacji w innych szpitalach? Onet postawił poważne zarzuty.

Nie odbiegała. Mamy epidemię i wdrożono wszystkie procedury, żeby zapobiegać rozprzestrzenianiu się wirusa. Dziennikarz Onetu, opierał się na anonimowych donosach, jakoby dyrekcja szpitala siłą zatrzymała pracowników z pacjentami na oddziałach na kwarantannie, a do tego mieli być oni pozbawieni jedzenia.

Już następnego dnia od pojawienia się tego artykułu, redakcja Onetu zamieściła (za Polską Agencją Prasową) oświadczenie dyrektora Jerzego Pieniążka, w którym zaprzecza on wszystkim zarzutom stawianym przez anonimowych informatorów.

Działania dyrektora odnośnie wprowadzonej kwarantanny były podejmowane zgodnie z decyzją i zaleceniami sanepidu. Kiedy 27 marca okazało się, że na Oddziale Chorób Płuc i Oddziale Ortopedii są pacjenci z dodatnim wynikiem wymazu, dyrektor Jerzy Pieniążek natychmiast zarządził ich ewakuację do szpitali jednoimiennych.
Personel medyczny został poproszony o pozostanie z pozostałymi pacjentami na oddziałach. Nikt wówczas nie odmówił, a jeden lekarz zgłosił się na ochotnika do czuwania nad chorymi.

Takie natychmiastowe odizolowania osób mających kontakt z ludźmi zarażonymi od ludzi zdrowych, mają miejsce w placówkach medycznych w całym kraju. Nie należy dopuścić do ewentualnego rozprzestrzeniania się epidemii. W takich sytuacjach organem decyzyjnym staje się Inspektor Sanitarno-Epidemiologiczny i to on podejmuje decyzje, wydaje zalecenia (na podstawie Ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi z 5 grudnia 2008 r.).

Co ważne – osoby, które miały kontakt z chorymi, są potencjalnym zagrożeniem dla swoich rodzin. W tym przypadku dotyczyło to także innych pacjentów.

Nie jest tajemnicą, że personel medyczny jednej placówki, pracuje również w innych placówkach. Zalecenie sanepidu w tym momencie było jak najbardziej uzasadnione.

Zarzuty pojawiające się w Onecie o rzekomym braku jedzenia dla personelu na kwarantannie, nie są warte komentowania.

5.

Czy Szpital nr 4 był (czy jest) wystarczająco zaopatrzony w środki ochrony biologicznej (maseczki, rękawiczki, płyn dezynf. itp.)?

Środków ochrony osobistej jest wystarczająca ilość, niemniej potrzeby są ogromne. W Szpitalu nr 4 pracuje 1200 osób, a codziennie zużywa się ok. 600 kompletów ochrony osobistej.

Ogromne znaczenie ma dla szpitala wsparcie organu założycielskiego czyli urzędu marszałkowskiego oraz darczyńców.

6.

Czy można stwierdzić, że to w Szpitalu nr 4 pojawił się tzw. „pacjent zero” dla Bytomia?

Absolutnie nie! „Pacjent zero” pojawił się 14 marca w Szpitalu Specjalistycznym nr 1. Dodatni wynik u pacjenta (przewiezionego z Oddziału Zakaźnego Szpitala Miejskiego 23 marca) zanotowano w Szpitalu nr 4 27 marca.

7.

Czy Szpital nr otrzymał od samorządu Bytomia wsparcie? I czy otrzymał wsparcie od urzędu marszałkowskiego?

Wojewódzki Szpital Specjalistyczny nr 4 otrzymał natychmiastową, znaczącą pomoc materiałową od rzędu marszałkowskiego, a od miasta: 450 jałowych fartuchów chirurgicznych, 1 600 ochraniaczy na obuwie, 700 par rękawic nitrylowych 3 400 masek chirurgicznych i 40 litrów płynu do dezynfekcji. Miasto oferuje też transport wymazów do badań do laboratorium Genomics w Warszawie.

8.

Merytoryczny – podkreślmy to – komentarz do zarzutów ze strony dyrektora miejskiego Szpitala 1, który dyrekcji Szpitala nr 4 zarzuca niekompetencję i zaniedbania.

Wszystkie decyzje dotyczące zarządzania szpitalem, zarówno organizacyjne dotyczące personelu, jak i terapeutyczne dotyczące pacjentów, konsultowane były na bieżąco z Powiatowym Inspektorem Sanitarno-Epidemiologicznym.

To na jego polecenie wprowadzano procedury, które miały za zadanie natychmiastową minimalizację zagrożeń epidemiologicznych. Decyzje wprowadzono natychmiastowo, co spotkało się ze zrozumieniem personelu WSS nr 4.

I co jest niesłychanie istotne – działania te, i konsultacje z sanepidem, pozwoliły na szybką orientację w dziejących się dynamicznie zdarzeniach, tym samym pozwoliły na rozpoznanie kierunków zagrożeń. Trzeba było reagować natychmiast, by zminimalizować ryzyko. A zatem:

Po tym, jak stwierdzono coraz więcej nosicieli Covid 19 u personelu, należało wstrzymać przyjęcia na Izbę Przyjęć. Szpital nie został zamknięty, pacjenci, którzy trafili tu wcześniej, dalej byli zaopatrywani.

Natomiast liczba personelu WSS nr topniała z dnia na dzień. Ze względu na kwarantannę, i zwolnienia lekarskie z tytułu opieki nad dziećmi w wieku szkolnym.

O tym, gdzie trafiają pacjenci z Pogotowia Ratunkowego decyduje Centrum Zarządzania Kryzysowego Wojewody. Do WSS nr 4 trafiało ok. 50 pacjentów dziennie w stanie ostrym.
Do tego trzeba jeszcze doliczyć wszystkich, którzy nie zostali zaopatrzeni w poradniach lekarskich. Miesięcznie, przed epidemią, do Izby Przyjęć WSS nr 4 trafiało ok 2 tys. do 2,5 tys. pacjentów. Mimo, iż większość (ok. 1900) powinna być zaopatrzona w poradniach, prawo nie daje szpitalowi możliwości odesłania takiego pacjenta.

O przeciążaniu Izby Przyjęć WSS nr 4 informowane były bytomskie władze, a nawet ogólnopolskie media. Mówiąc o problemie WSS wyprzedził ogólnopolską kampanię „SOR(R)Y – tu się ratuje życie”.

Centrum Zarządzania Kryzysowego Wojewody przysyłało karetki do WSS nr 4 na podstawie umownego podziału dyżurów chirurgicznych i internistycznych, dokonanego wiele lat temu przez dyrekcje trzech bytomskich szpitali.

I tak – WSS nr 4 miał dyżurować 4 dni w tygodniu, Szpital nr 1 – dwa dni, a Szpital nr 2 – 1 dzień. Chodzi tu o tak zwane „dyżury ostre” na internie i chirurgii, których nazwy od kilku lat nie powinny mieć zastosowania, ponieważ każdy szpital podpisuje umowę kontraktową (ryczałtową) na świadczenia całodobowe, a odmowa przyjęcia pacjenta do szpitala ze względu na brak tzw. „dyżuru ostrego”, grozi nałożeniem na placówkę kary finansowej.

Niemniej ten podział od lat utrwalił się zarówno w mieście, jak i Wojewódzkim Centrum Zarządzania Kryzysowego przy jednoczesnym sprzeciwie załogi WSS nr 4.

„Czwórka” argumentowała i argumentuje do dziś – pojęcie „ostry dyżur” jest bezprawne, wszystkie trzy szpitale dysponują taką samą liczbą łózek i personelu na oddziałach: internistycznym i chirurgicznym, dodatkowo WSS nr 4 przyjmuje również pacjentów w ramach innych, wysokospecjalistycznych usług medycznych (chirurgia naczyniowa, urazowo – ortopedyczna, neurochirurgia, neurologia z pododdziałem udarowym, kardiologia inwazyjna, pulmonologia, nefrologia ze stacją dializ, onkologia, urologia i psychiatria), niezależnie od pojęcia „ostrego dyżuru”.

W momencie, kiedy Centrum Zarządzania Kryzysowego Wojewody otrzymało informację o wstrzymaniu przyjęć do Izby Przyjęć WSS nr 4, rozdysponowywało kierowanych w tym momencie pacjentów do: Szpitala nr 1 w Bytomiu, Szpitala nr 2 w Bytomiu, a także do szpitali w Rudzie Śląskiej i Tarnowskich Górach (wcześniej tych pacjentów przyjmował jeden szpital).

Decyzja o wstrzymaniu przyjmowania pacjentów zapadła 31 marca.

16 marca dyrektor Szpitala nr 1 w Bytomiu Władysław Perchaluk napisał pismo do marszałka Jakuba Chełstowskiego z prośbą: „Mając na względzie dynamikę zachorowań, ograniczone możliwości kadrowe, a także wydolność fizyczną i psychiczną personelu medycznego, proszę Pana Marszałka o podjęcie pilnych działań mających na celu precyzyjne określenie przez Dyrekcję Szpitala nr 4 w Bytomiu terminu wznowienia opieki medycznej”.

Dyrektor Szpitala nr 1, placówki medycznej świadczącej usługi finansowane z Narodowego Funduszu Zdrowia, używa w piśmie pojęcia „ostrych dyżurów”: „(…) w/w Szpital był zobligowany do pełnienia czterech tzw. dyżurów ostrych w tygodniu, tj. w niedzielę, poniedziałek, wtorek i piątek”. Takiego pojęcia w przepisach nie ma.

9.

Można odnieść wrażenie, że odbywa się straszenie Szpitalem nr 4 mieszkańców Bytomia. We Wrocławiu był przypadek, że pacjent z zawałem serca uciekł ze szpitala bojąc się zakażenia koronawirusem. Czy więc do Szpitala nr 4 docierają sygnały, że ludzie zaczęli się bać lecznicy, jak się zachowują pacjenci? A może wręcz przeciwnie i są jakieś wyrazy wsparcia dla szpitala?

Wyrazów wsparcia jest mnóstwo. Począwszy od telefonów pacjentów, którzy wracali tu do zdrowia, skończywszy na zorganizowanych akcjach polegających na dostarczaniu darów do szpitala – środków ochrony osobistej, płynów dezynfekujących, poczęstunków, a nawet sprzętu od Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy (łóżka i kardiomonitory na Oddział Intensywnej Opieki Medycznej).

Niemniej trudno dziwić się, że pacjenci także odczuwają strach przed zakażeniem wirusem w szpitalu. Tak dzieje się na całym świecie, że do największej ilości zakażeń dochodzi w placówkach medycznych.

WSS nr 4 wdrożył odpowiednie procedury, które mają na celu wyeliminowanie ryzyka zakażenia (namiot – mobilna izba przyjęć przed wejściem, pobieranie wymazów, umieszczanie pacjentów w izolatkach do momentu otrzymania wyniku wymazu). Trzeba jednak mieć na uwadze, że to jest epidemia, personel medyczny walczy z niewidzialnym wrogiem, jakim jest wirus.

10.

Wiele lecznic boryka się z problemami kadrowymi (zwolnienia, kwarantanna itp.). Jak się to ma w Szpitalu nr 4? I jak wygląda zaangażowanie tych lekarzy i pielęgniarek, którzy pozostali przy łóżkach pacjentów?

Zaangażowanie personelu zasługuje na pochwałę. Począwszy od pierwszych dni, kiedy okazało się, że WSS nr 4 ma pacjenta z pozytywnym wynikiem, zarówno personel medyczny, jak i techniczny stanął na wysokości zadania. Opiekują się pacjentami, pomagają sobie nawzajem. Na przykład, pracownicy Oddziału Psychiatrii uruchomili telefoniczną pomoc psychologiczną dla pracowników szpitala.

Niestety, jeszcze przed epidemią cała nasza służba zdrowia odczuwała braki kadrowe zwłaszcza pielęgniarek. Stąd zatrudnienia w kilku miejscach pracy, tak lekarzy, jak i pielęgniarek (co w przypadku epidemii stanowi zagrożenie umożliwiające jej szerzenie).

Przez epidemię szpital odczuwa gigantyczne braki kadrowe. Z powodu kwarantann, L4 albo opieki nad dzieckiem nie ma w pracy pod 300 osób (liczba się zmienia), w tym prawie 150 pielęgniarek.

11.

Od kiedy w WSS nr 4 robi się regularnie wymazy, czy wcześniej było to możliwe bądź konieczne, jak długo czekało się na wynik wtedy, gdy pacjent z DPS opuścił szpital i został przewieziony do Kombatanta (a propos – czy można ustalić, jakim transportem go przewieziono)?

Takich wymazów wykonano ponad 1200 – przebadano wszystkich pracowników na obecność COVID-19 (personel medyczny, techniczny, administracja).

Okazało się, że nosicielami wirusa było 54 osób z personelu (4,5%). Objawy chorobowe miały trzy osoby, ale nikt nie wymagał respiratora.

To niewiele, jeśli wziąć pod uwagę dane GIS, że zakażony jest co piąty pracownik służby zdrowia. Gdyby nie zrobiono tych badań, to około 20 pracowników WSS nr 4, którzy nie mieli żadnych objawów jako nosiciele, nieświadomie mogło stać się zagrożeniem dla pacjentów, ale również dla swoich rodzin.

W zasadzie badania na obecność wirusa wykonywane są według ścisłych procedur sanepidu. To znaczy – obecnie pacjent ma pobierany wymaz, po przyjęciu do szpitala albo wystąpieniu objawów, a personel medyczny – najwcześniej w 4. dobie od kontaktu z osobą zakażoną.

W pierwszych dniach stanu epidemicznego sanepid godził się na pobranie badań od pacjentów tylko po wystąpieniu objawów, albo kiedy przyznał się, że miał kontakt z kimś z zagranicy). Niemniej pojawienie się informacji 27 marca o pacjencie z dodatnim wynikiem na obecność koronawirusa wywołało u pracowników szpitala niepokój. Dyrektor Jerzy Pieniążek podjął decyzję o pobraniu wymazów z pominięciem procedur sanepidu i przebadanie ich w laboratorium Genomics w Warszawie.

Pobieranie wymazów odbywało się etapami przez kilka dni, a wyniki przychodziły na drugi dzień.

Epidemia trwa. Od poniedziałku WSS nr 4 zaczął ponowne badanie personelu.

12.

Czy pensjonariusz z Domu Pomocy Społecznej Kombatant miał objawy koronawirusa?

Pacjent z DPS Kombatant przebywał w WSS nr 4 od 16 do 23 marca. W chwili wypisu nie miał żadnych niepokojących objawów. Został przewieziony transportem typowym bez ochrony barierowej.

13.

Nareszcie. Z dużym poślizgiem otrzymaliśmy odpowiedzi Biura Prasowego Urzędu Miasta w Bytomiu na pytania, które stawialiśmy przed publikacją przerażającej relacji z DPS Kombatant. Wkrótce publikacja. Poniżej linki do artykułów.

Na korytarzach patrole niezidentyfikowanych osiłków. Strach, dręczenie, przemoc fizyczna i słowna. I te przejmujące słowa: „nas to nie interesuje”.

***

Pytamy o bezpieczeństwo pensjonariuszy Domu Pomocy Społecznej Kombatant, o to jak chroni się ich zdrowie oraz życie. Okazuje się, że to pytania niegodne zainteresowania i uwagi.

***

Bohaterska dyrektorka. Po przebytej kwarantannie wróciła do swoich podopiecznych nie bacząc na zagrożenie życia. Dziś w ciężkim stanie, walczy z COVID w szpitalu.

***

Komunikat redakcji Katowice Dziś.

Zmagamy się z epidemią. To szczególna sytuacja. Zapraszamy do zamieszczania postów w grupie Katowice Dziś , które pomogą wam przetrwać ten trudny czas. Więcej dowiesz się z komunikatu w grupie.

***