Miały silne właściwości rakotwórcze. 56 tys. ton odpadów szajka porzuciła m.in. w Katowicach, Siemianowicach Śląskich, Gliwicach, Bytomiu czy Sosnowcu.

Miały silne właściwości rakotwórcze. 56 tys. ton odpadów szajka porzuciła m.in. w Katowicach, Siemianowicach Śląskich, Gliwicach, Bytomiu czy Sosnowcu.

15 czerwca 2020 Wyłączono przez administrator

Były to np. „polichlorowane bifenyle, w sposób zagrażający szeroko rozumianemu środowisku oraz życiu i zdrowiu człowieka. Związki te mają silne właściwości rakotwórcze, ulegają bardzo powolnemu rozkładowi i są trudne do usunięcia. Są to szczególnie niebezpieczne substancje”.

Śledztwo w tej sprawie prowadziła Prokuratura Okręgowa w Krakowie. Jej komunikat brzmi niczym scenariusz sensacyjnego filmu. Dlatego przytaczamy go w całości:

„13 maja 2020 r., Prokuratura Okręgowa w Krakowie skierowała do Sądu Okręgowego w Krakowie, Wydział Karny, akt oskarżenia w sprawie nielegalnego obrotu odpadami niebezpiecznymi. Akt oskarżenia obejmuje 41 osób w tym 34 członków zorganizowanej grupy przestępczej. Natomiast 6 osób występuje poza strukturą grupy ale byli związani również ze składowaniem odpadów niebezpiecznych. Nadal 2 osoby pozostają tymczasowo aresztowane w tym osoba kierująca grupą.

Postępowanie zostało zainicjowane przez Małopolski Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w styczniu 2019 r., który zawiadomił o możliwości popełnienia przestępstwa w ramach działalności spółki Clif z siedzibą w Skawinie, polegającego na składowaniu i usuwaniu odpadów niebezpiecznych zawierających PCB – polichlorowane bifenyle, w sposób zagrażający szeroko rozumianemu środowisku oraz życiu i zdrowiu człowieka. Związki te mają silne właściwości rakotwórcze, ulegają bardzo powolnemu rozkładowi i są trudne do usunięcia. Są to szczególnie niebezpieczne substancje, które zgodnie z Dyrektywą Parlamentu Europejskiego i Rady z końcem 2010 r., miały zostać usunięte z użytkowania. Dzięki intensywnej pracy Policji udało się ustalić miejsce przechowywania tych niebezpiecznych substancji.

W toku postępowania ustalono, że grupą kierował Andrzej N., a jej działalność trwała w okresie od nieustalonego dnia i miesiąca 2017 r. do 2 kwietnia 2019 r. Andrzej N. sprzedał usługi odbioru i zagospodarowania odpadów niebezpiecznych szeregu podmiotom gospodarczym o łącznej wartości 23.100.856,00 zł. działając z góry powziętym zamiarem porzucenia odpadów, celem uniknięcia kosztów związanych z ich unieszkodliwieniem. Ustalono, że tylko około 1 % odpadów niebezpiecznych został odebrany przez uprawnione do tego podmioty, co stanowiło około 800 ton odpadów, o wartości brutto 164.281,00 zł. W oparciu o dane księgowe ustalono, że spółka Clif nabyła (odebrała od wytwórców) 56.000,00 ton odpadów niebezpiecznych, z czego zutylizowała 720 ton. Pozostałe 55.280,00 ton odpadów (co stanowi około 2.300 naczep samochodowych 24 tonowych) trafiały w formie płynnej bądź zmieszanej na nielegalne składowiska lub zalegały w magazynie w Jaworznie i Skawinie.

***

Członkowie grupy zajmowali się transportem odpadów niebezpiecznych i ich składowaniem, czynili to wbrew przepisom ustawy z dnia 14 grudnia 2012 roku o odpadach (Dz. U. 2018.992 z późn. zm.) w takich warunkach i w taki sposób, że mogło to zagrażać życiu lub zdrowiu człowieka, lub spowodować istotne obniżenie jakości wody, powietrza lub powierzchni ziemi lub zniszczenie w świecie roślinnym lub zwierzęcym w znacznych rozmiarach. Były to głównie odpady przemysłu chemicznego, petrochemicznego, farbiarskiego, lakierniczego i motoryzacyjnego, o właściwościach wywołujących m. in. nowotwory, lub zwiększających zachorowalność na nie, lub działających szkodliwie na funkcje rozrodcze i płodność u dorosłych osobników płci męskiej i żeńskiej oraz powodujących toksyczność rozwojową u potomstwa, zaburzenia układu endokrynnego, a nadto negatywnie wpływające na środowisko.

Odpady te, z uwagi na cechy chemiczne i fizyczne, przede wszystkim niskie temperatury wrzenia, stwarzały bezpośrednie niebezpieczeństwo pożaru oraz rozprzestrzeniania się substancji trujących, duszących lub parzących, powodujących m. in. podrażnienia dróg oddechowych, alergie, bóle głowy, przy dłuższej emisji mogących powodować uszkodzenia wątroby, nerek, serca i centralnego układu nerwowego, o cechach kancerogennych, zagrażających życiu i zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach.

***

Odpady płynne przewożone były pojazdami typu „ firanka” głównie w pojemnikach – mauzerach o pojemności 1000 litrów lub w beczkach o pojemności 200 lub 120 litrów i porzucane na terenie hal, bądź działek na otwartej przestrzeni. Natomiast odpady zmieszane zawierające dodatkowo odpady komunalne tzw. „ błotko” trafiały do wykopów ziemnych, następnie zasypywanych, bądź składowane były w hałdach (pryzmach). Te „ mieszanki” powstawały w siedzibie spółki Clif w Skawinie w dwóch betonowych silosach, skąd następnie ładowano je na samochody typu „wywrotka” i przewożono do miejsc docelowych. Ich transport odbywał się pojazdami do tego nieprzeznaczonymi, bez wymaganych oznaczeń, po uprzednim usunięciu kodów odpadów i znaków ostrzegających o zagrożeniach dla zdrowia i środowiska, a dokumenty przewozowe nie wskazywały na to, że są to odpady niebezpieczne. Brak stosownych oznaczeń towarzyszył również składowaniu odpadów. Pojemniki ułożone były obok siebie piętrowo, często posiadały uszkodzenia, w budynkach nieprzystosowanych do magazynowania tego typu substancji, bez nadzoru, w pobliżu domostw, budynków użyteczności publicznej, zakładów pracy, terenów zielonych – rekreacyjnych, pól ornych, rzek. Te pozostawione w mauzerach i beczkach na zewnątrz budynków narażone były na działanie czynników atmosferycznych.

***

Sprawcy działali w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, czyniąc sobie z tego procederu stałe źródło dochodu. Jak ustalono Grupa obejmowała swoim działaniem województwa: małopolskie, śląskie, świętokrzyskie, wielkopolskie oraz podkarpackie, odpady składowane były także w dwóch lokalizacjach na terenie Republiki Czeskiej. Ustalono następujące miejsca docelowe, gdzie odpady trafiały bezpośrednio ze spółki Clif lub pośrednio z parkingów m.in. w Dąbrowie Górniczej, Katowicach i Knurowie, a są to: Siemianowice Śląskie, Żywiec, Katowice, Zbrosławice, Olkusz, Mnichowice, Osiny, Lipa, Kokawa, Częstochowa, Zawiercie, Bohumin (Republika Czeska), Frydek- Mistek (Republika Czeska), Gliwice, Kutno, Zawady, Bytom, Rędziny, Rozprza, Pisarzowice, Sosnowiec, Myślenice, Niepołomice, Pyskowice, Wojkowice.

Na czas transportu, na wypadek kontroli, kierowcy otrzymywali podrobione, a także nierzetelne dokumenty przewozowe wskazujące, że transport dotyczy produktu nie podlegającego uregulowaniom ADR (umowy dotyczącej międzynarodowego przewozu drogowego materiałów niebezpiecznych) lub odpadu innego niż niebezpieczny obite m.in. podrobionymi pieczęciami firm. Nadto dokumenty przewozowe nie wskazywały rzeczywistego miejsca, do którego miały być transportowane odpady.

Umowy z właścicielami/użytkownikami nieruchomości podpisywane były przy użyciu podrobionych dokumentów, na firmy tzw. „słupy”, by docelowo przenieść ogromne koszty utylizacji odpadów na te podmioty i utrudnić ustalenie rzeczywistego pochodzenia odpadów.

***

Podkreślić należy, że koszty utylizacji odpadów niebezpiecznych są bardzo wysokie i wynoszą 3.250 zł netto za 1 tonę. W poszczególnych lokalizacjach znajdowały się różne ilości odpadów niebezpiecznych od kilkudziesięciu ton do co najmniej 8 tysięcy ton.

Nadto Prokuratura Okręgowa w Krakowie wystosowała pismo do Głównego Inspektora Ochrony Środowiska z wnioskiem o rozważenie systemowego określenia sposobu zabezpieczenia obiektów, w których składowane są odpady niebezpieczne, tj. m.in. sporządzenia regulaminów dla magazynów, w szczególności jeśli chodzi o dostęp do nich osób trzecich, jak również zaopatrzenie składowisk w foto – pułapki, zamknięcie obiektów i wyposażenie ich w alarm. Zwrócono również uwagę, że koszty związane z unieszkodliwieniem odpadów są ogromne, co powoduje potrzebę zabezpieczenia również przez Państwo środków pieniężnych na likwidacje nielegalnych składowisk”. Koniec komunikatu PO w Krakowie.

***

Ta historia ma również swój bulwersujący bytomski wątek.

Tu dodajmy, że ten wielki sukces, jakim było rozbicie szajki, zawdzięczamy m.in. Marcinowi Boroszowi. Kiedyś służył on w Centralnym Biurze Śledczym policji. Po odejściu z CBŚ został poproszony przez poprzedniego prezydenta Bytomia Damiana Bartylę o objęcie stanowiska zastępcy naczelnika Wydziału Inżynierii Środowiska UM w Bytomiu.

On bowiem jako urzędnik bytomskiego magistratu rozpracowywał szajkę na terenie Bytomia. Dzięki zdobytym przez niego informacjom policja mogła przeprowadzić akcję zakończoną sukcesem. Obecny prezydent podziękował Boroszowi za współpracę.

***

Obecny prezydent Bytomia Mariusz Wołosz wygrał wybory pod hasłem, że Bytom to nie hasiok.

Tymczasem nawet dziś w części Bytomia „ostry smród nadal roznosi się po całej okolicy”. A obietnice wyborcze bytomskich władz były przecież całkiem inne.

Nie da się ukryć, że odpady był to wielki problem Bytomia i tak pozostało. Dlatego żarty z kogoś, kto walczył z przysłowiową „mafią śmieciową”, nie przystoją. Szczególnie z ust takiej osoby.

„Największy specjalista”. Tak – po kpiarsku (co widać nie tylko po użyciu cudzysłowu, ale o tym za chwilę) – pisał wiceprezydent Waldemar Gawron o Marcinie Boroszu, który jakiś czas temu pełnił funkcję zastępcy naczelnika Wydziału Inżynierii Środowiska Urzędu Miejskiego w Bytomiu. Wiceprezydent Gawron pisał (na Facebooku) tak:

„Niech sobie przypomnę czy ta firma nie miała swojego epizodu w Bytomiu za poprzedniej władzy? Czy czasem między innymi nie z powodu niej [po polsku powinno być „nie z jej powodu”] zatrudniono w wydziale środowiska „największego specjalistę” ha do ścigania mafii śmieciowej ha, ha, ha, ha”.

***

Te ha, ha, ha, ha, ha we wpisie wiceprezydenta Gawrona wstawione były oczywiście w formie ikonek. Tym bardziej więc wpis ten miał kpiarski wydźwięk. Wiceprezydent naśmiewał się z byłego zastępcy naczelnika i jego dokonań.

Nam nie jest do śmiechu, a wam zapewne również. Kpiny wiceprezydenta Gawrona z Borosza dotyczą przecież uderzenia w opisaną powyżej szajkę.

***

Marcin Borosz skomentował fakt naśmiewania się z jego sukcesu. Przy okazji ujawnił, że na terenie Bytomia nadal bezkarnie można składować odpady, które być może stanowią zagrożenie dla zdrowia i życia:

„W dalszym ciągu znajdują się tam duże ilości jakichś chemicznych substancji ciekłych, których bardzo ostry, drażliwo-duszący zapach roznosi się po okolicy”.

Poniżej pełna odpowiedź Marcina Borosza:

„Wywołany jakiś czas temu do tablicy w sarkastyczny sposób przez nadanego z ramienia PIS Pana Zastępcę Prezydenta Bytomia Waldemara Gawrona, tak jak obiecałem, kontynuuję temat odpadów i walki z nielegalnym ich gromadzeniem na terenie Bytomia. Słów nigdy nie rzucałem na wiatr a zasada jeżeli powie się „A” to trzeba również przejść do „B” jest, myślę skromnie, moją domeną.

Przyznam, że jakiś czas zastanawiałem się od czego zacząć. Jest tego tyle, że trudno wybrać. Doszedłem do wniosku, że przedstawię zdarzenie, które bardzo aktualne i niezmiernie pilne jest także dzisiaj.

Sytuacja miała miejsce w dniu 4 grudnia 2018 roku. Przypominam, że było to krótko po przejęciu władzy w Bytomiu przez obecną ekipę a stanowisko Zastępcy Prezydenta objął wspomniany wyżej Waldemar Gawron, który w swoim resorcie miał wydział, gdzie pracowałem.

***

W nadzorowanym przeze mnie Referacie Gospodarki Odpadowej Wydziału Inżynierii Środowiska Urzędu Miejskiego w Bytomiu wprowadziliśmy wraz z ówczesnym Naczelnikiem Panem Markiem Gorzkowskim zasadę dążenia do ujawniania czynów niedozwolonych zarówno z zakresu prawa administracyjnego jak i karnego na podstawie tak zwanych własnych uzyskanych informacji i spostrzeżeń oraz co najważniejsze dążenia do ich uzyskiwania w ramach prowadzonych bieżących spraw administracyjnych.

Takie podejście bardzo dobrze się sprawdzało. Udało nam się zrealizować kilka spraw właśnie w opisany sposób (w tym miejscu chciałbym bardzo gorąco podziękować za wspólną pracę szczególnie Panom Pawłowi i Karolowi, którzy wykazali się niesamowitym zaangażowaniem i dociekliwością). Jedną z nich było wspomniane zdarzenie z dnia 4 grudnia 2018 roku.

Dotyczyło ono ujawnienia na terenie firmy znajdującej się w Bytomiu przy ul. Szyby Rycerskie palet z pojemnikami po farbach, rozpuszczalnikach, gładziach, gipsach, a także inne odpady, które znajdowały się w big-bagach (wielkogabarytowych workach) oraz mauserach (beczkach).

Było tego bardzo dużo. Jak się okazało jeden z właścicieli zakładu, który miał zajmować się produkcją zabawek, był w przeszłości karany oraz zatrzymywany przez funkcjonariuszy CBŚP. Przedsiębiorca nie posiadał zezwolenia administracyjnego na prowadzenie działalności związanej z gospodarką odpadową.

***

Całą akcję przygotowałem i nadzorowała osobiście. Oczywiście działaniami trzeba było się pochwalić i tym samym pokazać jak dobrze działa nowa władza.
Wszystko byłoby ok, tylko jak tu sprawić, żeby nie wykazać mojego udziału w tym sukcesie. Było tak: wraz z jednym z pracowników (nazwiska nie wymieniam) Zespołu Prasowego Urzędu Miejskiego w Bytomiu opracowałem tak zwaną informację-notę prasową. Pracownik w tej informacji zawarł również moją wypowiedź jako Zastępcy Naczelnika Wydziału Inżynierii Środowiska.

Nazwisko Borosz było tak niewygodne dla nowych władz, że mój komentarz w publikacji noty przypisano Panu Naczelnikowi Markowi Gorzkowskiemu, który zdziwił się, że ktoś wkłada w jego usta nie swoją wypowiedź.

Akurat ja nie jestem osobą, która dąży do osiągnięcia sukcesu medialnego. Jednak przedstawiam tę sytuację, żeby podkreślić podejście obecnych władz Bytomia do pokazywania swoich działań w mediach, które nie zawsze są obiektywne i do końca prawdziwe.
Nadto opisując tą sprawę, zaznaczyłem na wstępie, że jest ona także dzisiaj ważna i aktualna. Ustalenia i informacje wskazują, iż w dalszym ciągu znajdują się tam duże ilości jakichś chemicznych substancji ciekłych, których bardzo ostry, drażliwo-duszący zapach roznosi się po okolicy.

Czyżby obecne władze o tym nie wiedziały? Wątpię. Myślę, że napotkano na przeszkodę administracyjno prawną.

W takim razie co dalej? Od ujawnienia zagrożenia minęło już 1,5 roku. Przypomnę, że obietnice wyborcze były całkiem inne”.

***

Na koniec przytoczmy komunikat UM w Bytomiu. W 2018 r. poinformowano:

„Opakowania po rozpuszczalnikach, farbach, gładziach, gipsach, substancjach ropopochodnych, a także podkłady kolejowe ujawnili pracownicy Wydziału Inżynierii Środowiska Urzędu Miejskiego w Bytomiu podczas ubiegłotygodniowej kontroli na terenie jednego z przedsiębiorstw. Sprawą zajmuje się już bytomska policja.
Pracownicy Wydziału Inżynierii Środowiska wspólnie z bytomskimi policjantami przeprowadzili kontrolę 4 grudnia na terenie jednej z firm przy ul. Szyby Rycerskie. W trakcie kontroli ujawniono palety z pojemnikami po farbach, rozpuszczalnikach, gładziach, gipsach, a także inne odpady, które znajdowały się w big bagach /wielkogabarytowych workach/ oraz mauserach /beczkach/. Na miejsce służby miejskie natychmiast wezwały Specjalistyczną Grupę Ratownictwa Chemiczno – Ekologicznego z Katowic, która – mimo że część pojemników była nieszczelna – nie stwierdziła zagrożenia chemicznego.

Podczas kontroli przeprowadzonej wspólnie z policjantami okazało się, że przedsiębiorca nie miał pozwolenia na gospodarowanie odpadami w tym miejscu – mówi Marek Gorzkowski, naczelnik Wydziału Inżynierii Środowiska. Sprawę przekazaliśmy bytomskiej policji, która prowadzi w tym zakresie postępowanie. O zdarzeniu poinformowaliśmy Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska w Katowicach – dodaje Gorzkowski.

Kontrole przeprowadzane przez urzędników razem z policjantami i strażnikami miejskimi to jedna z form walki z nielegalnym zwożeniem odpadów do Bytomia. W ostatnim czasie wygaszono także zezwolenia na zbieranie oraz przetwarzanie odpadów w instalacji przy ul. Szyby Rycerskie. Przypomnijmy również, że w sprawie walki z tym procederem w ubiegłym tygodniu prezydent Mariusz Wołosz podjął decyzję o zmianie organizacji ruchu przy ul. Pasteura w Bobrku tak, aby nie mogły tam wjechać pojazdy ważące powyżej 3,5 tony. Całkowity zakaz wjazdu będzie obowiązywał w rejonie garaży przy ul. Pasteura (za wyjątkiem użytkowników garaży)”.

***

Na zdjęciu: problem ciągle istnieje. Policja stale natrafia na porzucone odpady – często bardzo niebezpieczne. Fot. Policja Śląska.

***
Inne nasze informacje i artykuły: Katowice Dziś.
Regularnie tu zaglądaj – nie wszystko publikujemy na Facebooku.
Dla facebookowiczów utworzyliśmy grupę: https://www.facebook.com/groups/GrupaKatowiceDzis
Jej członkom wyświetla się więcej naszych facebookowych postów.
Pamiętaj! Komplet naszych artykułów i informacji tylko na WWW.***

Nasza nowa usługa. Ogłoszenia. Całkowicie bezpłatne – dla każdego.

***

Komunikat redakcji Katowice Dziś.

Zmagamy się z epidemią. To szczególna sytuacja. Zapraszamy do zamieszczania postów w grupie Katowice Dziś, które pomogą wam przetrwać ten trudny czas. Więcej dowiesz się z komunikatu w grupie.

Osobisty tłumacz i nauczyciel języków obcych. Od razu tłumaczy rozmowę mówiąc i pisząc jednocześnie.