Byli już blisko śmierci

14 lutego 2018 0 przez administrator

Mąż potrafił wyrzucić mnie z domu w środku nocy wraz z synem. Groził, że mnie zabije, mówił synowi, że ma mnie pilnować, bo się nie obudzę. Syn mnie pilnował całą noc, w dzień odsypiał. Wstrząsająca relacja mieszkanki Katowic.

Pani mieszka w śródmieściu. Jej wstrząsająca relacja:

„Od około 7 lat w zaciszu czterech ścian mojego mieszkania przeżywałam piekło… Mój mąż, a ojczym moich dzieci z pierwszwego małżeństwa, alkoholik, wszczynał awantury, znęcał się nade mną psychicznie i fizycznie. Nigdy nikomu nie mówiłam, bałam się, tłumaczyłam sobie, że to kiedyś minie, kiedyś się skończy. Ale trwało cały czas.

Mąż potrafił wyrzucić mnie z domu w środku nocy wraz z synem. Groził, że mnie zabije, mówił synowi, że ma mnie pilnować, bo się nie obudzę. Syn mnie pilnował całą noc, w dzień odsypiał. I tak bez przerwy, przez pół roku.

Nic nikomu nie mówiłam. Było mi wstyd, bałam się, że sobie nie poradzę. Nie miałam gdzie się podziać. W końcu zdecydowałam się porozmawiać z dzielnicowym. Było mi ciężko, ale po pierwszym spotkaniu z panem Irkiem wiedziałam, że trafiłam na cudownego człowieka, z powołaniem, wiedziałam, że mi pomoże. Od razu, gdy wysłuchał mojej historii, poinformował mnie co dalej, założył niebieską kartę, wspierał mnie.

Kontrolował jak zachowuje się mąż, gdy kiedyś raz przyszedł, uratował mnie i syna od zaczadzenia. Tliło się z piecyka, a ja nie umiałam sobie z tym poradzić, mąż leżał wtedy pijany i nie reagował. Pan Irek opanował sytuację, wygasił piec, otworzył wszystkie okna.

Zdecydowałam się złożyć zeznania, moje dzieci również, tego samego dnia mąż otrzymał zakaz zbliżania się i w asyście policji spakował swoje rzeczy i musiał się wynieść. Obecnie szukam nowego mieszkania. Boję się, że gdy mąż złamie zakaz, albo on się skończy, wyrzuci mnie wraz z synem z mieszkania”.

Pan Irek z opowieści mieszkanki Katowic jest Ireneuszem Dudzikiem. Kobieta wspomina również Paulinę Pająk z Zespołu ds. Nieletnich. Oboje pracują w komisariacie przy ul. Stawowej. Pani Paulina miała wpływ na to, że syn kobiety nadrobił zaległości w szkole. Funkcjonariuszkę nazywa swoją „ciocią”. Ta po pracy odwiedza spółdzielnie mieszkaniowe i wypytuje o wolne lokale. I o to, czy istnieje możliwość, by w jednym z nich zamieszkała kobieta, która na dobre uwolnić się chce od męża okrutnika.

Wszystko to mieszkanka Katowic opisuje w liście, który przesłała do komendanta miejskiego policji w Katowicach. W ten sposób pragnęła podziękować obojgu funkcjonariuszom za pomoc. Miała szczęście – trafiła na policjantów z powołania. Wiele jeszcze kobiet znajduje się w tak strasznej sytuacji, w jakiej była ona. I wiele ciągle milczy.

Na zdjęciu: To, że domowe dramaty rozgrywają się w czterech ścianach, niekoniecznie oznacza, że nikt o nich nie wie. Czasami naprawdę trzeba interweniować. Niniejsze zdjęcie stanowi jedynie ilustrację tekstu. Opisany dramat rozgrywał się gdzie indziej.