We wrześniu wyszedł z więzienia.
23 listopada 2017Zanim go ponownie zatrzymano, zdążył opędzlować co najmniej kilkanaście mieszkań i domów. Tyle włamań mu udowodniono, a już wiadomo, że będą kolejne…
Utrzymanie jednego więźnia kosztuje nas 3150 zł miesięcznie (dane z początku roku). To przecież 37 800 zł rocznie. Tyle wydajemy na człowieka, który śpi na zwykłej pryczy, na najgorszym sienniku, w celi, gdzie na czas nocy wyłączany jest prąd, gdzie okno często jest dziurawe, a klozet zbity z desek. Na co idą te pieniądze, skoro wielu więźniów, wychodząc na wolność, nie wie co z nią zrobić? Ci, którzy trafiają za kraty mając po kilkanaście lat, po wielu latach w więzieniu wychodzą bez zawodu, bez wykształcenia, nie wiedząc nawet i tego, jak się otwierają drzwi w nowoczesnym tramwaju. Mając trudności z czytaniem i pisaniem. Wychodzą prosto na ulicę, mając w kieszeni zaledwie parę złotych.
Znamy przypadek osadzonego, który napadł na człowieka bezpośrednio po wyjściu z aresztu w Bytomiu. Chciało mu się palić a nie miał na paczkę papierosów. Wystawiono go za bramę aresztu i kazano radzić sobie, jak umie. No więc sobie poradził. To była tak zwana „dziesiona”. W zrabowanym portfelu było 20 zł.
W tym jednak wypadku były przestępca okazał się bardziej zaradny. 22-letni katowiczanin został skazany za włamania. We wrześniu wyszedł z więzienia i zajął się tym samym. Stosował najprostszą metodę. Przez okno lub balkon na parterze włamywał się do mieszkań i domków, skąd kradł biżuterię lub drobne przedmioty. Następnie sprzedawał je za drobny ułamek ich wartości. W ten sposób zarabiał na życie.
Po zatrzymaniu przyznał się do kilkunastu włamań na terenie Katowic, Sosnowca, Tychów i Wrocławia. Istnieje nieomal pewność, że włamań było znacznie więcej. Jak to się w takich przypadkach powiada, „sprawa ma charakter rozwojowy”.
Na zdjęciu: Trudno w to uwierzyć, ale niektórzy tu się czują najlepiej.
Tyt. Nie umie nic więcej.