Pieczątki mają się zgadzać – czyli wyborcze absurdy.

Pieczątki mają się zgadzać – czyli wyborcze absurdy.

22 kwietnia 2024 Wyłączono przez administrator

Byłem w komisji wyborczej. Czy rzeczywiście tak to powinno wyglądać?

***

Otrzymaliśmy relację członka jednej z komisji wyborczych zliczających głosy oddane w wyborach samorządowych. Konstatacja smutna – gdyby ktoś gdzieś chciał oszukać, to raczej nie miałby z tym problemu.

Relacja:

Kolega z ławki przede mną zapragnął przekonać się o swojej popularności i wystartować w wyborach, skutkiem czego ja znalazłem się w komisji wyborczej (mają tam taki zwyczaj, że korzystający z biernego prawa wyborczego mogą proponować kandydatów do komisji; możliwe, że postronni też mogą, ale niekoniecznie o tym wiedzą, a i niekoniecznie kogokolwiek ten temat zajmuje).

Wyznaczono mi przybycie na 9:00 (na 11 członków komisji przez cały czas potrzebnych było 8 osób; zresztą gdyby nie dyżury, sami niekoniecznie mielibyśmy możliwość zagłosować, będąc przypisanymi do rozmaitych okręgów, a tym samym – lokali wyborczych).

2

Zajęcie to w części jawnej nie jest może specjalnie pasjonujące, ale dobrze mi szło, “bo ani razu nie zasnąłem” – jak powiedział Maliniak. Z nudów ostemplowałem plik kart (jak tak teraz liczę, to wstyd, że tylko setkę), pospierałem się z szefem, że niepotrzebnie stempluję karty, których nie wydamy, ale „mię” objaśnił, że “bez stempla będą nieważne”.

Ja na to, że “nieważne, że nieważne – przy tej frekwencji i tak pójdą na przemiał”, ale się okazuje, że komputer nie przyjąłby do wiadomości, że są karty nieważne niewydane, bo nieważne mogą być tylko te “pogłosowane”…

3

Po planowo dokonanym zamknięciu lokalu, złączeniu stołów i wysypaniu na nie 2 tysięcy kart (frekwencja nieznacznie przekroczyła 30%) do północy byliśmy gotowi z liczeniem poprzez sortowanie i grupowanie. Operator wklepała do komputera liczby z formularzy wypełnionych odręcznie, a prymitywna laserówka zaczęła wypluwać z siebie raporty z prędkością 5 stron na 10 minut., więc po apelach, pani operator zdecydowała się wykorzystać sprzęt sąsiedniej komisji i to okazało się być strzałem w dziesiątkę.

W międzyczasie część z nas zdążyła zapakować pogrupowane karty z głosami w opisane, oklejone i opieczętowane koperty, pogrupowane koperty w opisany papier pakowy, pogrupowane paczki do etykietowanych worów…

4

W 11 osób, każde z długopisem, rozsiedliśmy się wokół zestawionych stołów i przez godzinę z okładem podawaliśmy kolejne kartki osobie po lewicy uprzednio je parafując – tak, by na żadnej z min. 3 stron, żadnej z 5 kopii, żadnego z 7 raportów (nie licząc “raportów ostrzeżeń”, które też parafowaliśmy) nie zabrakło podpisu żadnej z 11 osób…

Przy okazji przetwarzanie potokowe kolejny raz dowiodło swojej wyższości nad metodami tradycyjnymi – kiedy w imię “żeby się kolejność nie pokręciła” (niby jak?) spróbowano podawać papiery całymi kompletami, prędkość podpisywania spadała drastycznie.

5

Szacuję, że gdyby nie odstępować od słusznie zaproponowanej metody z podawaniem pojedynczych kartek, mogliśmy osiągnąć prędkość rzędu 1,5 tys. bezmyślnych podpisów na godzinę (dla całej komisji, rzecz jasna). Ale i tak dobrze nam poszło.

Najważniejsi z nas, z zaplombowanymi komisyjnie workami (z kartami do głosowania, znaczy), raportami na rękach i duszami na ramieniu udali się do UG. Ciesząc się, że większość komisji jeszcze się nie uwinęła, a też smucąc, że przez tandetny sprzęt, będziemy w kolejce za sąsiadami.

Mając na względzie, że potrzeba jakiejkolwiek poprawki wymaga podpisów wszystkich członków komisji, nakazano nam oczekiwanie na pomyślne zdanie raportu. Tym sposobem kolejne godziny upłynęły nam na rozmowach i spacerowaniu po lokalu i okolicy, i nawet pożar fotowoltaiki (podobno – w środku nocy?) po sąsiedzku nie sprawił nam radości w bezproduktywnym oczekiwaniu.

6

W urzędzie każdej z komisji sprawdzono czy nigdzie nie brakuje pieczęci i żadnego z ponad tysiąca podpisów. Możliwe też, że porównano liczby z formularzy wypisanych odręcznie z tymi z wydruków (przynajmniej ja bym tak zrobił) – ale o to nie zapytałem.

Gdyby chodziło o zweryfikowanie poprawności liczenia głosów – czyli to, do czego w moim mniemaniu mieliśmy służyć – na miejscu urzędników wyjąłbym któryś plik wypełnionych kart i je przeliczył, by przekonać się, że w raporcie są poprawne liczby.

7

Ale te karty są spakowane w zaplombowanym worku, w papierowej paczce, w zaklejonej kopercie …i na korytarzu! Bo do sali wołano tylko z raportami, by i te można było w końcu pozaklejać w kopertach.

Brazil ma się świetnie. Ch… tam z wynikami, byle się pieczęcie i podpisy zgadzały!…

***

Szokujący temat. Zobacz film poniżej. Po kliknięciu otworzy się strona z filmem. Tam wystarczy kliknąć „odtwórz film”.

***
KOMENTARZE: TYLKO FACEBOOK.

Masz problem, widzisz problem, masz ważną informację? Daj nam znać:

[email protected] lub przez „Wyślij Wiadomość” na Facebooku Katowice Dziś.

***

Poszukujemy współpracowników. Skontaktuj się mailowo lub przez Fb.

***

Redaktor naczelny Katowice Dziś Mateusz Cieślak.

***

 

Fot.: mat. pras. domena publ.