Nie powiodła się kolejna próba rewizji procesu o zabójstwo.

29 grudnia 2021 Wyłączono przez administrator

Skazanym – były stróż prawa.
Ofiarą miała być jego piękna żona.
On twierdzi, że porzuciła jego oraz dziecko i uciekła.

***

Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu nie uwzględnił skargi znanego adwokata, prof. Piotra Kruszyńskiego na wyrok, na mocy którego były oficer sosnowieckiej policji, czeladzianin Marek G., został skazany na długoletnie więzienie.

Sędziowie ETPCz, jak widać, nie dopatrzyli się błędów ze strony polskich sądów. Dodajmy, że ciała zaginionej małżonki policjant nie udało się odnaleźć (przypuszcza się, że mogło zostać gdzieś zamurowane – o czym za chwilę).
Tak więc akt oskarżenia oparty był wyłącznie na poszlakach. Podobnie jak wyrok wydany najpierw w Katowicach, następnie utrzymany poprzez oddalenie trzech kasacji obrońców G. przez Sąd Najwyższy.

Prof. Piotr Kruszyński – adwokat – napisał skargę do Strasburga. Od samego początku procesu karnego Kruszyński usiłował podważyć akt oskarżenia, podkreślając brak narzędzia zbrodni, widocznych śladów tej zbrodni czy też świadków zdarzenia.

Nie odnaleziono też ciała zaginionej kobiety.

Ostatnim zdaniem, jakie wybitny prawnik powiedział w swej mowie końcowej przed Sądem Okręgowym w Katowicach było: „Lepiej wypuścić stu winnych niż skazać jednego niewinnego”.

Na sali rozpraw słuchały tego przemówienia matka i siostra zaginionej Anny. One nie mają wątpliwości.

Za winą policjanta przemawiał łańcuch poszlak, na którym opierał się akt oskarżenia przeciwko mężowi Anny. Łańcuch ów nie został przerwany ani w sądach wyższej instancji ani wreszcie przed EPTCz.

Najmocniejszą z poszlak, która z czasem stała się kluczowym dowodem winy Marka G., jest wysłana przez niego w noc zaginięcia żony koperta bąbelkowa.

Przesyłkę ową były policjant nadał w noc zaginięcia żony na fikcyjny adres hostelu w Niemczech z nieistniejącego także adresu w Katowicach.
Miał to być dowód, że Anna uciekła do Niemiec. I później tam zaginęła. Koperta trafiła jednak do biura przesyłek niedoręczonych, skąd przejęła ją prokuratura.

To przesądziło o uznaniu, że były policjant zamordował swoją żonę. Orzeczono wyrok 25 lat więzienia.

Pozostałe poszlaki również nie były bez znaczenia:
Policjant wyszukiwał w swoim komputerze adres hostelu w Monachium, na który później zaadresował list. Dość długo romansował z koleżanką z pracy.

Kochance obiecywał rychłe rozstanie się z żoną. Nie brał też udziału w poszukiwaniach Anny, a wręcz sabotował działania jej rodziców.

Usunął z mieszkania wszystkie rzeczy i ślady małżonki.

Doszło również do tajemniczego zniknięcia materiałów budowlanych kupionych na okoliczność drobnego remontu. Zniknęły wraz z największą walizką, jaką była w domu.

To pozwoliło oskarżycielom posiłkowym postawić tezę o zamurowaniu zwłok Anny G., umieszczonych wcześniej w tej właśnie ogromnej walizce. Do dziś jednak nie wiadomo, gdzie były policjant miałby to uczynić.

Miejsca nie udało się ustalić. Mężczyzna wyruszył samochodem w środku nocy by, (jak twierdził w sądzie) szukać żony, zostawiwszy w mieszkaniu swój telefon oraz śpiącą dwuipółroczną córeczkę.

W świetle prawomocnego wyroku polskich sądów Marek G. ma pozostać w więzieniu do roku 2040. Czy będzie tak na pewno?
Adwokat Olga Żurek-Siudyka przygotowuje kolejne zażalenie w tej sprawie. Tym razem do Sądu Najwyższego o ponowny proces kasacyjny swojego klienta.

Podjęcie tego kroku mecenas Żurek-Siudyka uzasadnia nienależytym obsadzeniem składu Sądu Najwyższego, rozpatrującego kasację od wyroku skazującego.