I pasażera wyrzucił.

I pasażera wyrzucił.

12 listopada 2022 Wyłączono przez administrator

Bareja na kolei. Konduktor nie miał nic przeciwko temu, by pasażer wsiadł do pociągu z rowerem. A ochroniarz, że konduktor nie ma nic do gadania. I pasażera wyrzucił. To był dopiero początek.

***

Jan Psota jako rodowity Ślązak i mówi śląską godką, i nią świetnie pisze. Dla tych, którzy sobie z nią radzą – cała relacja pana Jana poniżej.

Polecamy ją. Będziecie rwać boki ze śmiechu, choć temat śmieszny nie jest.

Najpierw o przygodzie na dworcu w Katowicach. Pan Jan poprosił o bilet dla siebie i dla roweru, ponieważ wraz z rowerem przyjechał do Katowic.

A miał rower ze sobą z prostego powodu – woli go używać niż samochodu. Na nim dojechał z Bełsznicy do Chałupek a dalej już pociągiem Kolei Śląskich do Gliwic i z Gliwic do Katowic.

Kiedy kupował bilet powrotny na dworcu w Katowicach, kasjerka mu powiedziała, że nie może sprzedać biletu na rower (kłania się walka ze smogiem i ze zmianami klimatu).

Na to Jan Psota: „Trudno”. Zgłosi się do konduktora. I tak uczynił.

Wsiadł do pociągu InterCity odjeżdżającego z Katowic dwie minuty po północy. Zauważył to ochroniarz:

– Wysiadać – krzyknął. – Z rowerem pan nie pojedzie.

Na to pan Jan, że konduktor nie miał nic przeciwko temu (pociąg był prawie pusty).

– On tu jest tylko gościem. My tu stanowimy prawo. Jak zapomni, to my
mu przypomnimy.

Ochroniarz powołał się na zakaz wydany przez kogoś, kogo nazwał rewizorem bądź rewidentem. Jan Psota poszedł więc do konduktora znajdującego się w pierwszym wagonie.

Powiedział, że ma bilet do Chałupek. Na rowerze musiałby jechać z Katowic aż 70 km, a nawet czapki nie ma.

– Niech pan wsiada – powiedział konduktor.

A na to ochroniarz: – Nie jedzie.

Zjawiło się więcej ochroniarzy.

– Pomyślcie, co robicie… – próbował perswazji konduktor.

Bez skutku. Pan Jan pozostał na peronie. Wraca, by oddać bilet. A kasjerka na to:

– Za 15 min., bo teraz mamy system nieczynny. Ale i tak potrącimy panu 15 proc.

Jadący w tą samą stronę pociąg KŚ miał kilkadziesiąt minut spóźnienia. Ale z Katowic miał jechać także RegioJet do Pragi.

Pan Jan pobiegł do czeskiego konduktora z końca pociągu a ten, że go z rowerem nie wpuści. Psota więc pędzi do konduktora z przodu pociągu.

– Z rowerem nie wolno. Tym waszym se jedź – usłyszał.

Była to ciemna noc. Pan Jan, chcąc nie chcąc wyruszył do domu na rowerze.

Szalikiem obwiązał głowę i pedałował. W okolicach Orzesza odpuścił.

Gdy o godz. 5.02 wsiadał w Orzeszu do pociągu Kolei Śląskich, dobiegł go radosny okrzyk maszynisty:

– Jasiu! Co tutaj robisz?

Pociąg ten prowadził jego kolega.

A teraz kolejne absurdy. Po pierwsze, dlaczego Jan Psota znalazł się w Katowicach?

A no dlatego, że siatka połączeń tak wygląda, że po wizycie w Gliwicach wsiadł o godz. 23.07 w pociąg do Katowic, ponieważ o tej porze szybkiego połączenia Gliwic z Chałupkami już nie ma. Trzeba się było przesiadać w Katowicach o 0.02.

Gdyby pan Jan zamiast zwykłego roweru wziął rower z napędem elektrycznym, to mógłby do siebie sprawnie powrócić z Gliwic – gdyż już to przetestował.

Podróż Gliwice-Bełsznica na rowerze elektrycznym trwa 1,5 godz. Ta sama podróż, częściowo koleją, trwa 2 godz., tak wygląda obecna siatka połączeń.

Gdy jego rower jedzie z prędkością około 40 km/h, wówczas zużywa 0,8 kWh/100 km. Tak więc ta podróż nie tylko trwa krócej, lecz jest też bardziej przyjazna dla klimatu. Tylko klimat nie do końca był wtedy przyjazny dla pana Jana – stąd jego perypetie z koleją.

Na koniec słowo od Jana Psoty do PKP InterCity: „Trzeba zatrudniać prawdziwych, rasowych idiotów, by wiernego pasażera zamienić w swoigo wroga”. Które to słowo przesyłamy kierownictwu IntercCity wraz z fotokopią biletu.

Poniżej relacja pana Jana po śląsku, a także fotokopia biletu.

***

Tych 200 tys. ludzi naprawdę nie musiało umrzeć.

Poruszający film o pandemii – link do strony z filmem: Pandemia Czas Próby (do obejrzenia na komputerze i na niektórych komórkach; zwróć uwagę na to, by zacząć od części pierwszej).

Jeśli masz problem na komórce a chcesz go na niej obejrzeć – w przeglądarce telefonu po prostu wpisz iboma.media
***
KOMENTARZE: TYLKO FACEBOOK.

Masz problem, widzisz problem, masz ważną informację? Daj nam znać:

[email protected] lub przez „Wyślij Wiadomość” na Facebooku Katowice Dziś.

***

Tych, którzy jeszcze nie widzieli, zachęcamy do obejrzenia filmu dokumentalnego „Wymazy spod płota. Pandemia, wielkie pieniądze, śmierć” (baner z linkiem do filmu przy tekście).

***

Poszukujemy współpracowników. Skontaktuj się mailowo lub przez Fb.

***

Redaktor naczelny Katowice Dziś Mateusz Cieślak.

***

Relacja Jana Psoty a pod nią zdjęcie biletu:

 

„Dojechani z Bełsznice do Gliwic bez użycio auta (dlo mie powodem je
chęć przioszczyndzynio środowiska) je daleko prostsze, jak droga
Nalberczaka do roboty („Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz”, reż.
Stanisław Bareja) — siodosz na koło, za 20 minut eś je w Chałupkach,
godzina późnij wysiodosz na miejscu. I mosz ze sobą koło, więc cołki
miasto je w zasięgu kolejnych 20 minut niezależnie od pory dnia!

Mniej wiyncy tak ech sie dostoł do Gliwic we strzoda (ledwa ech sie
wyrobiył przez szukani szczewików, a cug wyjątkowo lecioł o czasie…)
Po odwiedzinach u kumpli na Polibudzie („Było wiele radości” — jak
u~Monty Pythona w „Świętym Graalu”) i skończone robocie wskoczyli my
(jo i koło ;-)) w cug KŚ 23:07 do Katowic, bo szybkigo połączenio
Gliwice — Chałupki nie było o tym czasie, stąd z przesiadką o 0:02
z Katowic. Kupuja bilet na dworcu, a pani kasjerka:
– Nie mogę panu sprzedać biletu na rower.
– Trudno, poprosza dlo mie, zgłosza sie do konduktora.

Dostołech piykny bilet, cug przijechoł, wskoczyłech do przedostatnigo
wagona (ostatni był sypialny, więc bez przejścio), a za chwila
ochroniarz, jak szafa wielki, woło do mie z peronu:
– Wysiadać.
– Czamu?
– Wysiadać, już! Z rowerem pan nie pojedzie.
– Konduktor z ostatnigo wagona ni mioł nic przeciw – padom.
– On tu jest tylko gościem. My tu stanowimy prawo. Jak zapomni, to my
mu przypomnimy. – ochroniarz do mie (uż na peronie). – Rewizor [abo
„rewident” to leciało] zakazał.

Prziszli my do konduktora stojącego przi piyrszym wagonie.
– Dzień dobry! Nie chcą mie puścić z kołym. Bilet mom.
– Daleko pan chce jechać?
– Do Bełsznice. To znaczy do Chałupek, wiadomo. To 70 kilometrów, a jo
nawet czopki dzisio ni mom!
– Wodzisław – zauważył konduktor, mając na myśli okolica – niech pan
wsiada. Na to włączył się ochroniarz.
– Nie jedzie!
W międzyczasie pojawiył sie łysy chłop z obsługi i reszta ochroniarzy.
Godom im, kaj chca jechać, że mom bilet, a ci swoje.
– Pomyślcie, co robicie… – padoł im yny tyn drobne postury konduktor,
co mie chcioł zabrać i poznać było, jak mu głupio za cołki tyn cyrk.

Ida oddać bilet, a tam (kasjer tym razem):
– Za 15 minut, bo teraz mamy system nieczynny. Ale to i tak potrącimy
panu 15 procent.
– W pustym cugu na 10 wagonów nie znejdliście miejsca dla moigo koła,
a teroz mi chcecie potrącać za zwrot bileta?! – padom – Smola to! Stać
mie! Telewizjo to kupi.

Dziwom sie na rozkład: nieużyty IC mo 25 minut spóźnienio, a o 1:44
leci RegioJet do Pragi. No to se z Bogumina wróca, pomyślołech
i poszełech zwiedzać okolice dworca w Katowicach. Czyli baraki szeroko
otoczone płotami, z brakiem perspektywy i jakigokolwiek zamysłu
urbanistycznego. Do tego rynek równie szpetnie zagracony.

Około 1:44 podjechoł żółty, zmazany RegioJet. Leca do zadnigo
konduktora, a tyn, chyba po czesku, pado, że mie s kołym nie wpuści.
No to leca do przednigo i wołom, że do Bogumina, a on „Z kołym nie
wolno. Tym waszym se jedź.”

Z braku czopki owiązołech łeb wełnianym szalem i pognołech na kole
drogą na Skoczów. Braki cukru we krwi
uzupełniyłech na BP (marże, to tam majóm ze 100% chyba…) i jak po 30
km w Orzeszu zaczła mi sie ta podróż mierznyć, uznołech, że czas zaś
poszukać cuga. Tym sposobem o 5:02 zabrołech sie cugiym KŚ, kierym, jak
sie okozało, powoziył kolega. To bardzo nietypowe i bardzo miłe, jak po
godzinach marznycio podjeżdżo cug, a z kabiny dolatuje radosne „Jasiu,
co ty tu robisz?”

Podsumowując: w Katowicach wert było nie zostać zabranym przez tego
piyrszego „icka”, bo spotkołech dzięki temu pora ludzi, dla kierych
poznanio wert było tyn czas poświęcić: m.in. DJ-a i fotografa, a nawet
zostołech zaproszony do skansenu. Wniosek ważniejszy: by nie to, że
akurat wyjątkowo wzion ech se koło bez napędu elektrycznego, to bych
sie w tych Katowicach ani nie znojd, bo prosto z Gliwic bych pognoł na
kole i za 1,5h był doma (cugiem przewidywane ponad 2h przy tamtych
połączeniach). Przy zużyciu 0,8 kWh/100 km, jaki odnotowuja w swoim
kole jeżdżąc w granicach 40 km/h, ni ma nic łacniejszego i bardzi
obojętnego dla klimatu (chodzyni piechty mo większy wpływ – poważnie!),
a w mieście – szybszego. Trocha wieje. A cołko kolej pasażersko, niech
sie wali! Nowe, lepsze, nejlepszy rośnie na zgliszczach.

Słowo do IC: trzeba zatrudniać prawdziwych, rasowych idiotów, by
wiernego pasażera zamienić w swoigo wroga”.