
Drogowcy uwięzili karetkę, wiozącą pacjenta do przeszczepu na Śląsk. Dla dobra innych kierowców.
24 kwietnia 2019
Bulwersujące – mało powiedziane. To o reakcji przedstawicieli Generalnej Dyrekcji Dróg Publicznych i Autostrad. Oraz o tłumaczeniach. Sprawę nagłośnił TVN24.
W sytuacji, gdy na pacjenta czeka organ do przeszczepu, cenna bywa każda minuta. Tak było i tym razem.
Aż znad morza karetka wiozła pacjenta, na którego czekała w jednym z naszych śląskich szpitali nerka. Karetka pędziła na sygnale, by jak najszybciej dowieźć chorego do celu.
Pod Częstochową utknęła w korku. Utknęła, gdyż musiała poruszać się wraz z innymi samochodami korytarzem, po którego obu bokach drogowcy ustawili metalowe płotki – na stałe zamontowane barierki.
W korku karetka tkwiła pół godziny. Inni kierowcy nie mogli ustąpić jej miejsca i zapewnić przejazdu. Tzw. korytarza życia nie da się tam wykonać (patrz – zdjęcie poniżej).
Ze szpitala co chwila dzwoniono pytając, gdzie karetka jest. Wszyscy bardzo się niepokoili.
Załoga karetki zauważa, że nie wiadomo, co stałoby się, gdyby jeden z samochodów jadących wąskim korytarzem nagle się zapalił. Albo, gdyby ktoś w tym korku dostał zawału czy zasłabł.
Przedstawiciele GDDKiA oświadczają, że… zdają sobie sprawę z tych zagrożeń. Mimo to postanowili postawić barierki stałe, by zapobiec ewentualnym zderzeniom czołowym. W innych miejscach w Polsce – w miejscach remontów – również stawiają metalowe bariery.
W Katowicach na szczęście nikt na tak szalony pomysł nie wpadł. Stosowane są żółte ciągłe linie i niskie plastikowe trójkąty, rozgradzające przeciwległe pasy ruchu. Tak, by karetka lub straż pożarna mogły wyminąć korek.