Kto gasi światło?
6 października 2025Śląsk bije na alarm. Właśnie popełniamy energetyczne seppuku.
***
Pod koniec września marszałek śląski Wojciech Saługa wysłał list do Ministerstwa Energii, o którym władze województwa śląskiego oficjalnie poinformowały na swoich stronach internetowych. To działanie bez precedensu. Bije z niego wielka troska o naszą najbliższą przyszłość. Oczywiście w liście tego nie przeczytamy, ale między wierszami już tak. Te elektrownie, które mamy, wyłączamy, a innych nawet jeszcze nie budujemy. Trzeba w tej sprawie coś pilnie zrobić, bo za chwilę będziemy bez prądu. Będziemy też bez ciepła a nawet czynnych toalet.
Nie wiem, czy jest to wizja prorocza. To zależy od tego, czy nasze linie przesyłowe są przystosowane do importowania ogromnych ilości prądu z zagranicy.
Słowacy mają swoją elektrownię atomową w Jaslovskich Bohunicach (często mylonych z Pieszczanami). Była budowana w czasach Bloku Wschodniego, więc jest blisko granicy z ówcześnie wrogą, choć oficjalnie neutralną Austrią. Czechy mają elektrownie atomowe w Temelínie i Dukovanach. Te również leżą blisko południowej granicy kraju, czyli dosyć daleko od nas.
Niemcy zamknęły swoje elektrownie atomowe w 2023 roku i rozwijały inne metody produkcji elektryczności. Nie tylko te oparte na energii odnawialnej, gdyż w 2022 roku uruchomiły ogromną elektrownię węglową w Heyden. Pomimo gigantycznych wydatków na produkcję prądu z odnawialnych źródeł, elektrownie węglowe nadal pozostają bardzo ważnym elementem systemu energetycznego na zachód od Odry. W minionym roku wyprodukowały 95,4 TWh. To nadal bardzo dużo, biorąc pod uwagę, że energia słoneczna, wiatrowa, wodna, z biomasy, to łącznie 275 TWh.
Światło z Niemiec i Ukrainy
Czy Niemcy, w razie niedoborów prądu u nas, mogliby nam go sprzedać? To zależy. W ubiegłym roku kupiliśmy od nich 3,5 TWh. To kropla w morzu potrzeb. W 2024 roku Polska zużyła 171,3 TWh. W tym czasie Berlin sprowadzał prąd z Francji, Danii, Szwajcarii i Norwegii. I warto to wszystko wiedzieć, patrząc na przysłowiowy pstryczek elektryczek.
Co niezwykle ciekawe, importowaliśmy prąd nawet z Ukrainy. Działo się tak zarówno w 2023 roku, jak i rok temu. W tym roku również. Były to niewielkie ilości, ale jednak. Dzięki temu pstryczek elektryczek działał w całej Polsce.
I choć ciągle mamy zbyt mało innych elektrowni niż węglowe, to te ostatnie na siłę chcemy zamknąć. Największą w Bełchatowie za jakieś 12 lat. Pozostałe elektrownie węglowe są zamykane już teraz. Elektrownia w Rybniku miała przestać działać w tym roku. Okazało się, że pstryczek elektryczek też by przestał sprawnie funkcjonować. Jej istnienie więc przedłużono. Dopiero w przyszłym roku zostaną zamknięte dwa bloki, a kolejne dwa w 2027.
Elektrownia Łaziska też ciągle jeszcze działa, choć miała zostać wyłączona w tym roku. Ale do grudnia jeszcze trochę czasu, więc zobaczymy. Elektrownia Siersza ma działać jeszcze przez rok. O tej decyzji poinformowano we wrześniu.
Ale na przykład Elektrownia Dolna Odra ma zostać częściowo wyłączona. Dwa bloki przestaną funkcjonować pod koniec tego roku, a kolejne dwa przed wrześniem 2026 roku. Zamiast tego PGE chce wytwarzać prąd z gazu i biomasy. Oczywiście może być tak samo jak z tymi pozostałymi elektrowniami, które miały przestać działać, lecz nie przestaną. To pokazuje, że ani ten rząd, ani poprzednie, nie miały pomysłu na to, skąd brać prąd. Strategią jest brak strategii. Ratunkiem korzystanie z rozwiązań wymyślonych w czasach Edwarda Gierka.
Łańcuchy dostaw zaburzone
„Polityka Energetyczna do poprawki” – apeluje Urząd Marszałkowski Województwa Śląskiego. Marszałek Saługa ocenia w swoim liście, skierowanym do Ministerstwa Energii, że „Polityka Energetyczna Polski do 2040 roku” (nazwa rządowej strategii) „nie daje dziś żadnej adekwatnej odpowiedzi na wyzwania wynikające z obecnej sytuacji geopolitycznej, w tym zaburzeń w łańcuchach dostaw surowców energetycznych oraz rosnących zagrożeń dla konkurencyjności polskiej gospodarki”.
Czego rządowej strategii brakuje? Śląski Urząd Marszałkowski wskazuje na brak realistycznych rezerw mocy Krajowego Systemu Energetycznego. Zdaniem śląskich samorządowców, zobowiązania przyjęte przez Polskę, a dotyczące odejścia od starych metod wytwarzania energii, są oparte na myśleniu życzeniowym. Przypomnijmy, że zostały one uzgodnione w czasach, gdy premierem był Mateusz Morawiecki.
Rządowe plany powinny zakładać utrzymanie bloków węglowych w takim stanie, by można je było w każdej chwili włączyć, gdyby zaszła taka potrzeba. Powinny być naszą rezerwą strategiczną. Bezpieczeństwo polskiego systemu energetycznego powinno też być oparte na dwóch filarach – istniejących blokach węglowych i źródłach gazowych.
Samorządowcy ze Śląska uważają też, że bezpieczeństwo kraju wymaga, by część kopalń nadal działała i mogła wydobywać węgiel „na poziomie gwarantującym bezpieczeństwo dostaw”. Rząd powinien opracować scenariusz działań awaryjnych na wypadek opóźnień w budowie elektrowni jądrowych i morskich farm wiatrowych: “Dokument ten musi w pierwszej kolejności gwarantować bezpieczeństwo i suwerenność energetyczną państwa, konkurencyjność gospodarki oraz efektywne wykorzystanie środków publicznych”.
Suwerenność zaczyna się w Katowicach
W połowie października o bezpieczeństwie energetycznym będą w Katowicach rozmawiać politycy, naukowcy, samorządowcy oraz przedsiębiorcy. Konferencję poświęconą tej kwestii postanowiono zorganizować w bardzo symbolicznym miejscu, w siedzibie Muzeum Śląskiego. Jest ono miejscem symbolicznym dlatego, że powstało na terenie dawnej kopalni.
W nawiązaniu do górniczej tradycji regionu Muzeum Śląskie też znajduje się pod ziemią. A położone jest na obszarze katowickiej Strefy Kultury, niedaleko supernowoczesnej sali koncertowej Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia (NOSPR). Gdzie kiedyś prowadzono wydobycie węgla, tam dziś kwitnie kultura. W tym bardzo wyjątkowym miejscu odbędzie się równie wyjątkowa konferencja. Sama jej nazwa na to wskazuje: „Suwerenność zaczyna się na Śląsku”.
Dla nas wszystkich, w tym również dla mieszkańców Śląska, pewnie byłoby lepiej, gdyby ta konferencja odbywała się nie w Katowicach, lecz w Warszawie. I nie w drugiej połowie 2025 roku, lecz w pierwszych miesiącach po inwazji rosyjskich wojsk na Ukrainę. Przytoczę tematy zagadnień: „Jak budować system energetyczny odporny na kryzysy?”. „Jak firmy planują strategie w obliczu surowcowej niepewności, presji dekarbonizacyjnej i szoków geopolitycznych?”. „Co łączy transformację energetyczną z bezpieczeństwem państwa i dobrobytem obywateli?”
Nie sposób nie zapytać: dlaczego tak późno? Dlaczego 300 km od stolicy? Jakie były i są ważniejsze sprawy niż kwestia zaopatrzenia naszego kraju w prąd?
Jak spuścić wodę?
Gdy pstryczek elektryczek przestanie działać, stanie wszystko. Przestaną działać światła na skrzyżowaniach. Zatrzymają się windy. W kaloryferach nie będzie ciepła, a jeśli ktoś ma ogrzewanie elektryczne bądź gazowe, to ono też przestanie funkcjonować. Niżej podpisany przeżył kiedyś blackout za granicą i chce opowiedzieć o rzeczy, zdawać się może, trywialnej: w muszli klozetowej nie można było spuścić wody.
Bez prądu przestaną działać telefony, stacje paliw, lotniska, telewizja, radio, internet. Przestaną funkcjonować urzędy. Policja nie będzie miała łączności. Niektóre części szpitali być może będą działać, o ile w szpitalach są sprawne generatory prądu. Reszta cywilizacji cofnie się do ery króla Ćwieczka.
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, płynąc chyba wbrew obowiązującemu w Polsce nurtowi, opublikowała rok temu opracowanie na temat bezpieczeństwa energetycznego Europy. Autorka, Patrycja Orłowska z Wojskowej Akademii Technicznej, napisała je zainspirowana wydarzeniami na Ukrainie. Pisze ona coś bardzo niepopularnego dzisiaj: „Posiadanie własnych złóż jest jedną z determinant rozwoju państwa, ma wpływ na jego relacje z innymi krajami i osiąganie własnych celów politycznych. Państwo dysponujące złożami i zdolnościami do zaspokajania zapotrzebowania na energię ma naturalną przewagę”.
Dalej są bardzo ciekawe dane. Wynika z nich, że Rosja większość swojej ropy naftowej eksportowała do Unii Europejskiej. I zgadnijcie nazwy trzech państw importujących tej ropy najwięcej: Niemcy, Holandia, Polska. Te dwa pierwsze kraje sprowadzały po 11% rosyjskiego eksportu ropy, a Polska 7%. Czwarta w kolejności Finlandia już tylko 4%. Węgry czy Słowacja, które teraz tak bardzo się indyczą o możliwość importu rosyjskiej ropy naftowej – po 2%.
To dane z 2020 roku. W tym samym właśnie roku kraje Europy zakupiły aż 72% całego rosyjskiego eksportu gazu ziemnego. Tu akurat Polska była na dosyć odległym miejscu.
I trudno się nie zgodzić z wnioskami płynącymi z raportu. Współczesny kryzys energetyczny ma wiele wymiarów. Chodzi nie tylko o problemy z zaopatrzeniem w gaz, ropę, węgiel, elektryczność, zapewnienie bezpieczeństwa żywnościowego i zapanowanie nad zmianami klimatu. Konieczna jest także dywersyfikacja, odejście od jednego źródła energii. Wiatr i słońce są ważne. Równie ważny jest jednak węgiel. O atomie nie ma sensu mówić, dopóki go nie mamy.
Ględzenie naukowe
Apele o zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego w Polsce przypominają jednak trochę głos wołającego na puszczy. Ministrem energii od niedawna jest przecież Miłosz Motyka, który jeszcze w 2023 roku był przewodniczącym Forum Młodych Ludowców. Wystarczy przejrzeć jego biogram, by stwierdzić, czy osoba ta potrafi zadbać o bezpieczeństwo energetyczne kraju. Ukończył Inżynierię Środowiska na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie. W 2019 roku był rzecznikiem prasowym PSL. W swoim dorobku ma również start do Rady Gminy Tokarnia (w 2014 r.), do Sejmiku Województwa Małopolskiego (w 2018 r.), do Sejmu (w 2019 i 2023 r.). Dodajmy, że przed objęciem posady ministra był wiceministrem w Ministerstwie Klimatu i Środowiska.
Był Śląsk, była Warszawa, zajrzyjmy na wschód kraju. W 2018 roku, czyli przed rosyjską inwazją na Ukrainę, Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie zajął się bezpieczeństwem energetycznym Polski. Powstała tam praca naukowa „Bezpieczeństwo energetyczne jako dobro publiczne”. I cóż nam świat nauki chciał powiedzieć? Pominę zawarte w opracowaniu skomplikowane wzory i nudne wskaźniki. Przejdę do konkluzji. Z przytoczonej tu pracy dowiadujemy się, że nie można tworzyć założeń dla bezpieczeństwa energetycznego bez uwzględnienia specyfiki danego regionu oraz polityki energetycznej państw sąsiadujących.
O Rosji podówczas jeszcze nie wspominano. Na podstawie rozmaitych danych, które w tej pracy zostały przytoczone, uznano, że Polska jest jednym z najmniej uzależnionych państw pod względem importu surowców energetycznych w Europie. W efekcie nasz kraj charakteryzuje się wysokim poziomem bezpieczeństwa energetycznego na tle całej Unii Europejskiej. A wynika to z posiadania bogatej bazy surowcowej, czyli złóż węgla kamiennego i brunatnego.
Czytamy więc: „Mimo iż zasoby pozostałych surowców energetycznych (gazu ziemnego, ropy naftowej) są niewielkie, można mówić bez wątpienia o wysokim poziomie bezpieczeństwa energetycznego pod kątem posiadanych zasobów”.
Tak było, ale już nie jest. I to na własne życzenie. Kto gasi światło? My sami.
P.s. O komentarz poprosiliśmy prezesa Łukasza Deję, stojącego na czele Polskiej Grupy Górniczej.
Łukasz Deja:
Zielony zwrot w Europie jest faktem i nad tym nie ma co dyskutować. Natomiast tempo zmian i sposób, w jaki dojdziemy do tej zielonej energii, to już kwestia wyboru kraju, w którym żyjemy. Chciałbym, żeby paliwem przejściowym był węgiel, a nie gaz. W 2022 roku, gdy wybuchła wojna w Ukrainie, było ogólne przyzwolenie na to, że tymczasowym paliwem będzie właśnie węgiel. Wówczas rząd podjął decyzję o interwencyjnym zakupie węgla i wydawało się, że proces odchodzenia od tego surowca wyhamuje. Natomiast dziś widzimy, że tak się nie stało. Moim zdaniem stabilizatorem polskiego systemu elektroenergetycznego i bezpieczeństwa energetycznego powinien być polski węgiel, jako paliwo przejściowe w drodze do energetyki jądrowej. Zwłaszcza, że produkcja w Polsce generuje miejsca pracy oraz zapewnia nam bezpieczeństwo.
Mateusz Cieślak
***
Zapraszamy was na stronę iboma.media. Tylko ciekawe i ważne treści.
***
Ważny temat:
***
KOMENTARZE: TYLKO FACEBOOK.
Masz problem, widzisz problem, masz ważną informację? Daj nam znać:
[email protected] lub przez „Wyślij Wiadomość” na Facebooku Katowice Dziś.
***
Redaktor naczelny Katowice Dziś Mateusz Cieślak.
***
Fot. Magda Bachir




