Tajemnicze zaginięcie biznesmena.

Tajemnicze zaginięcie biznesmena.

31 stycznia 2025 Wyłączono przez administrator

Jacek był właścicielem dobrze prosperującej firmy zajmującej się regeneracją części mechanicznych. 15 maja 2017 roku zaginął. Jego żona, Ilona, zgłosiła na policję, że mąż miał udać się na spotkanie biznesowe do Istebnej, jednak nigdy tam nie dotarł.

Poszukiwania mężczyzny nie przyniosły rezultatu aż do lipca 2017 roku, kiedy myśliwy w lesie koło Włocławka znalazł w plastikowym worku rozkładające się zwłoki. Przy ciele znajdowały się eleganckie okulary, co zasugerowało śledczym, że ofiarą może być ktoś majętny. Badania DNA potwierdziły tożsamość – to było ciało Jacka.

Sekcja zwłok: ślady brutalnego pobicia

Sekcja zwłok wykazała, że biznesmen został dotkliwie pobity – miał liczne obrażenia, w tym połamane żebra, które mogły świadczyć o silnym uderzeniu tępym narzędziem lub kopaniu.

Na ciele Jacka nie było ran postrzałowych ani ciętych. Przyczyną śmierci były poważne obrażenia klatki piersiowej. Śledczy uznali, że zbrodnia miała charakter zaplanowany, jednak nie było jasne, gdzie dokładnie do niej doszło ani kto był sprawcą.

Prokuratura oskarża Ilonę

Przez pierwsze trzy lata po zabójstwie śledztwo nie przynosiło przełomowych ustaleń. Ale w 2020 roku prokuratura w Katowicach oskarżyła Ilonę o zamordowanie męża. W jej domu jednak nie znaleziono żadnych śladów krwi, co już na początku budziło wątpliwości co do wersji prokuratury.

Według oskarżycieli Ilona miała zamordować męża w ich wspólnym domu, a następnie wywieźć zwłoki pod Włocławek. Kluczowym dowodem miała być ekspertyza psychologiczna, którą sporządził policyjny profiler. Wskazywał on, że żona mogła mieć motyw związany z majątkiem męża, z którym była w konflikcie.

Brakowało jednak jednoznacznych dowodów. W miejscu zamieszkania pary nie znaleziono ani śladów krwi, ani innych fizycznych dowodów na to, że to właśnie tam dokonano zabójstwa. Prokurator nie wyjaśnił również, jak krucha kobieta mogła spowodować obrażenia wymagające wielkiej siły.

Mimo to Ilona została zatrzymana w lipcu 2020 roku i spędziła dwa lata w areszcie. Na wolność wyszła dopiero po wpłaceniu milionowej kaucji.

Sąd uniewinnia kobietę

Proces Ilony toczył się w Sądzie Okręgowym w Katowicach. Prokuratura żądała dla niej 25 lat więzienia. Sąd uniewinnił oskarżoną, wskazując, że nie można jednoznacznie określić, kto, gdzie i kiedy zamordował Jacka. Sąd nie miał wątpliwości – zbyt wiele było w tej sprawie niewyjaśnionych okoliczności.

Obrona argumentowała, że wersja prokuratury opiera się na spekulacjach. Dowodziła, że Ilonę oskarżono bez solidnych dowodów.

– Prokuratura poszła po linii najmniejszego oporu, ignorując inne wątki. Nie ustalono, gdzie, kiedy i kto miał zabić Jacka. Prokuratorska wersja wydarzeń była jedynie jedną z wielu możliwych i wcale nie najbardziej prawdopodobną – podkreśla Matyja.

Sędzia uzasadnia

Sędzia Roman Kubiś podkreślił, że nie odnaleziono telefonu Jacka, co mogło wskazywać, że nie był on z żoną w chwili śmierci. Prokuratura nie zabezpieczyła nagrań z monitoringu, które mogłyby potwierdzić wersję o przewiezieniu zwłok. Ilona ważyła jedynie 50 kg, a przyczyną śmierci były poważne obrażenia – sąd uznał, że ta kobieta mogłaby nie być fizycznie zdolna do tak brutalnego pobicia męża.

Wyrok jest nieprawomocny, a prokuratura już zapowiedziała apelację. Jednak trudno nie zgodzić się z sądem pierwszej instancji, że postępowanie obciążone było lawiną niejasności. Zaś dowody przeciwko Ilonie były słabe i wybiórcze.

Były inne wersje

Prokuratura niemal od początku ignorowała inne możliwe wersje zdarzeń. Sąd wprost wskazał, że dwie alternatywne hipotezy były równie prawdopodobne jak ta, którą przyjęli śledczy.

Po pierwsze, w 2016 roku ktoś już próbował zamordować Jacka – wszedł do jego biura i uderzył go młotkiem. Biznesmen przeżył, ale sprawcy nigdy nie znaleziono.

Po drugie, w momencie zaginięcia Jacka w Małopolsce aktywna była zorganizowana grupa przestępcza zajmująca się porwaniami dla okupu. Odległy Włocławek był matecznikiem tej grupy. Została ona rozbita dopiero w 2019 roku, dwa lata po śmierci biznesmena.

– Prokuratura w ogóle nie odpowiedziała na pytanie, dlaczego ciało Jacka znalazło się we Włocławku. Myśmy wskazywali w toku procesu, że tam działała potężna grupa przestępcza porywająca ludzi dla okupu – mówi Matyja.

Czy Jacek był ich ofiarą? Tego nigdy nie zbadano. Co więcej, trop policyjnych psów prowadził aż do bramy posesji Jacka i Ilony, co mogło sugerować, że biznesmen opuścił dom na własnych nogach. Być może wyprowadzono go przemocą a może sam wyszedł. Dlaczego śledczy to zignorowali?

I jeszcze jedna kwestia. Przestępcy, o których mowa, byli świetnie zorganizowani. Bardzo skrupulatnie przygotowywali swe akcje. Przed porwaniem montowali kamery i prowadzili dokładną obserwację człowieka, którego zamierzają porwać. Poznawali jego harmonogram dnia i zwyczaje. Okazało się, że dom Jacka i Ilony również był przez kogoś w taki właśnie sposób obserwowany.

Biegły udaje, że wie

Jednym z kluczowych „dowodów” oskarżenia była opinia policyjnego profilera, który na podstawie analizy psychologicznej stwierdził, że Ilona mogła zabić męża.

Sąd całkowicie odrzucił tę ekspertyzę, wskazując, że została sporządzona w sposób nierzetelny.

– Biegły nawet nie zapoznał się z pełnym materiałem dowodowym. Tworzył swoją opinię wyłącznie w oparciu o zeznania rodziny skonfliktowanej z Iloną. A potem na pytanie sądu, dlaczego wyklucza wersję o porwaniu Jacka, odpowiedział: „Bo monitoring go nie zarejestrował” – opowiada Matyja.

Sąd był zdumiony. „Panie biegły, tam nie było żadnego monitoringu” – usłyszał profiler. To pokazuje jakość dowodów, na których opierała się prokuratura.

Poszlaki to za mało

Sędzia Roman Kubiś podkreślił, że dowody przedstawione przez prokuraturę były wyłącznie poszlakowe. Ale nawet one nie wskazywały jednoznacznie na winę Ilony.

Przede wszystkim nie znaleziono śladów krwi ani dowodów na to, że do zbrodni doszło w domu Ilony i Jacka. A taką przyjęto tezę.

Czy Ilona mogła popełnić tę zbrodnię? Gdybanie nie wystarczy, by skazać kogoś na 25 lat więzienia. Dlatego ten wyrok ma ogromne znaczenie. Powinien być omawiany na studiach prawniczych. Pewnie warto, by inni sędziowie również go poznali.

– Gdyby sąd chciał skazać żonę zamordowanego, musiałby wywrócić do góry nogami cały system prawny obowiązujący w Polsce i wszystkie wątpliwości rozstrzygnąć na jej niekorzyść – podkreśla Matyja.

Jak podkreśla adwokat, w polskim prawie obowiązuje zasada in dubio pro reo, czyli wszelkie wątpliwości należy tłumaczyć na korzyść oskarżonego. Akurat w tej sprawie wątpliwości były ogromne.

Prokuratura się nie poddaje

Choć Ilona została uniewinniona od zarzutu zabójstwa, to sąd skazał ją na 2 lata więzienia za składanie fałszywych zeznań. Ponieważ spędziła już tyle czasu w areszcie, nie będzie musiała wracać za kraty.

Prokuratura nie składa broni i zapowiedziała apelację. Twierdzi, że sąd wybiórczo interpretował dowody, a uniewinnienie jest błędne.

Brat zamordowanego Jacka wyszedł z sali rozpraw, nie czekając na uzasadnienie wyroku. – Wyrok jest szokujący i niesprawiedliwy – powiedział dziennikarzom.

Pozostają pytania. Co spotkało Jacka przed śmiercią? Kto był sprawcą tej zbrodni? Czy jest na wolności, czy może odpowiada za jakieś inne czyny? Czy w zabójstwie Jacka uczestniczyła jedna, czy może więcej osób?

***

Zapraszamy was na stronę iboma.media. Tylko ciekawe i ważne treści.

***

Ważny temat:

***

KOMENTARZE: TYLKO FACEBOOK.

Masz problem, widzisz problem, masz ważną informację? Daj nam znać:

[email protected] lub przez „Wyślij Wiadomość” na Facebooku Katowice Dziś.

***

Redaktor naczelny Katowice Dziś Mateusz Cieślak. 

***

Fot. Maciej Niesłony