Wczorajszego pożaru chemikaliów być nie powinno. O tym, że zostały zwiezione i zmagazynowane, alarmowano odpowiednie służby już rok temu!
17 września 2020Zdjęcia i nagrania z dnia wczorajszego budzą przerażenie. Sami to zresztą możecie ocenić.
O pożarze składowiska odpadów przy ul. Radocha w Sosnowcu dowiedzieliśmy się od katowiczan, którzy zszokowani obserwowali gigantyczną chmurę unoszącą się na niebie. Z początku nie było wiadomo, że jest to góra chemikaliów.
Widać ją było z Mysłowic, z katowickiej Ligoty, z centrum stolicy woj. śląskiego. Widać ją było z Bytomia, Piekar Śląskich. A nawet – jak twierdzi jeden z naszych czytelników – z Gliwic.
Wszystkim, którzy nadesłali do nas zdjęcia i nagrania filmowe, dziękujemy. Poniżej dalsze ustalenia, dotyczące wczorajszego pożaru.
Na początek komunikat sztabu kryzysowego wojewody śląskiego. Dalej dalsze nasze ustalenia – wydaje się, że bulwersujące.
Służby kryzysowe wojewody śląskiego:
„16.09.2020 r. godz. 17:47 Sosnowiec ul. Radocha 4. Pożar na składowisku odpadów. Pożar obejmował około 7500 m2 powierzchni, w działaniach straży wzięło udział maksymalnie 95 zastępów PSP i OSP, w tym plutony chemiczne.
Wystosowano apel do mieszkańców miasta: Sosnowiec, Dąbrowa G. i pow. będzińskiego o zamknięcie okien i niewychodzenie na zewnątrz oraz o nieblokowanie dojazdu służb ratunkowych w miejsce działań.
Ok. godz. 21:30 sytuację pożarową opanowano.
Obecnie działania polegają na likwidacji rozlewiska mieszaniny substancji chemicznych z wodą, która powstała na terenie zakładu oraz dogaszaniu pożaru.
Na miejsce zadysponowano zestaw do zdalnej detekcji zagrożeń chemicznych celem monitorowania atmosfery. Nie stwierdzono zagrożeń dla ludzi i środowiska”.
W trakcie akcji gaśniczej konieczna była ewakuacja 25 osób z ul. Mikołajczyka. Tymczasowe schronienie znalazły one w podstawionym autobusie.
Strażacy nie tylko walczyli z ogniem na składowisku odpadów. Bronili również pobliskich budynków przed płomieniami.
A teraz uwaga. Nasza czytelniczka przesłała nam kopię oświadczenia wydanego (!!!) w sierpniu 2019 roku przez prezydenta Sosnowca Arkadiusza Chęcińskiego.
Ponad rok temu prezydent Chęciński informował:
„Już w lipcu informowaliśmy odpowiednie służby, w tym policję, że na prywatnych terenach poprzemysłowych, na granicy z Mysłowicami, ktoś składuje nieznane odpady.
Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska pobrał próbki. Jedna osoba została zatrzymana na gorącym uczynku i… nic.
Ręce mi opadają, tym bardziej, że polskie prawo jest tak skonstruowane, że mamy „dużą szansę”, że za utylizację zapłaci miasto, a więc my wszyscy.
Dzisiaj ponownie kontaktowałem się ze służbami, a na miejsce po raz kolejny udali się m.in. nasi pracownicy”.
Przypominamy – to informacja sprzed ponad roku!
W tym kontekście bulwersuje informacja jaką oficjalnie podawano wczoraj, że były to substancje chemiczne o nieznanym składzie.
Równie szokujące jest to, że służby państwowe nie zabezpieczyły terenu. Jeśli nawet nie można tego było zutylizować w ciągu roku, to przecież tego rodzaju składowisko chemikaliów powinno być odpowiednio zabezpieczone i dozorowane.
Ile jeszcze będzie takich przypadków? I ile razy usłyszymy, że choć chemikalia zasnuły niebo nad kilkoma miastami, to „zagrożeń dla ludzi i środowiska nie stwierdzono”?
Z pewnością jest to temat dla radnych nie tylko Sosnowca, radnych wojewódzkich, posłów, senatorów i europosłów.
Mają uprawnienia kontrolne i powinni z nich skorzystać. Społeczność regionu ma prawo wiedzieć czy w tej sprawie doszło do zaniedbań.
***
Inne nasze informacje i artykuły: Katowice Dziś.
Regularnie tu zaglądaj – nie wszystko publikujemy na Facebooku.
Dla facebookowiczów utworzyliśmy grupę: https://www.facebook.com/groups/GrupaKatowiceDzis
Jej członkom wyświetla się więcej naszych facebookowych postów.
Pamiętaj! Komplet naszych artykułów i informacji tylko na WWW
***
Fot. czytelnik.