Dla tych, którzy nie wierzą w zagrożenie związane z COVID-19: Apokaliptyczne sceny z domu opieki społecznej.

Dla tych, którzy nie wierzą w zagrożenie związane z COVID-19: Apokaliptyczne sceny z domu opieki społecznej.

21 czerwca 2020 Wyłączono przez administrator

Przez pięć dni sanitarki wojskowe wywoziły podopiecznych ośrodka w Czernichowie w inne miejsca. Trafili oni do szpitali w Katowicach, Bytomiu, Rudzie Śląskiej, Czeladzi i Sosnowcu. A także do Salwatoriańskiego Stowarzyszenia Hospicyjnego w Bielsku-Białej, ośrodków opieki zdrowotnej w Żywcu i Rokitnie, zakładu opiekuńczo-leczniczego w Rajczy.

Opisywaliśmy już ze szczegółami sytuację w dwóch domach opieki społecznej w Bytomiu. Jednym z nich był Kombatant.

Informowaliśmy także o wspomnianej powyżej ewakuacji ośrodka w Czernichowie, niedaleko Żywca. Była to dramatyczna akcja.

To jednak, co opisała „Gazeta Wyborcza” budzi najwyższe przerażenie. A ponieważ gazeta powołuje się na dyrektorkę tego Ośrodka Opieki Długoterminowej i Rehabilitacji „Ad-Finem” im. Księżnej Marii Krystyny Habsburg, więc nie ma powodu, by tę relację poddawać w wątpliwość.

Autorka, Ewa Furtak, doświadczona dziennikarka z Bielska-Białej, to ostatnia z osób, które można posądzić o skłonność do przesady. Swój artykuł rozpoczyna tak: „W Czernichowie opowiadali, że ciała leżą w workach w ogrodzie. Musi być kara za to piekło”.

Pisze ona, że pierwsza oznaka, iż epidemia dotarła do ośrodka – była to utrata smaku i węchu przez jednego z opiekunów. To bliźniacza sytuacja, o jakiej nam z kolei opowiadał proboszcz, ksiądz Jan Kurko z Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Bytomiu-Miechowicach.

Do niej należy om Pomocy Społecznej Ewangelicki Dom Opieki „Ostoja Pokoju”. Ale wróćmy do Czernichowa.

W momencie, gdy zachorował opiekun w Czernichowie przebywało 200 podopiecznych. Dyrektorka „zaczęła walczyć” o to, by zrobiono testy zarówno pensjonariuszom, jak i personelowi. Miała otrzymać obietnicę, że wymazobus się zjawi, że przywiezione zostaną także środki ochrony osobistej.

W ustalonym terminie wymazobus nie przyjechał. Po testy pojechał prywatnie do Katowic ochotnik – pracownik pogotowia. Następnie wymazobus załatwili grzecznościowo starosta bielski i prezydent Bielska-Białej (choć to nie ich teren).

Gdy zrobiono już testy to sanepid miał przysyłać wyniki, które wprowadziły chaos. Niektóre nazwiska widniały zarówno na liście osób zdrowych, jak i na liście zakażonych.

Kilkudziesięciu pensjonariuszy to osoby mające schorzenia psychiczne. Personel nie potrafił ich odizolować. Powinny być ewakuowane w pierwszej kolejności, gdyż nieświadome zagrożenia chodziły po ośrodku oczywiście nie nosząc maseczek czy przyłbic.

Sanepid nie pozwolił też na wyjazd osobom, które do Czernichowa przyjechały tylko na turnus rehabilitacyjny. Ich również należało ewakuować jak najszybciej – np. do izolatorium.

Pracownicy padali z wycieńczenia. Spali w ośrodku – na krzesłach lub na podłodze.

Z ośrodka przestano odbierać śmieci i odpadki. Firma, która to robiła, przerwała wykonywanie usługi w obawie o bezpieczeństwo swoich pracowników. Do jednego zagrożenia epidemicznego doszło kolejne.

W pewnym momencie w ośrodku było już kilkadziesiąt osób zakażonych lub chorych na COVID-19. W stanie wymagającym leczenia szpitalnego znalazło się kilkoro innych pensjonariuszy, choć nie byli chorzy na COVID-19.

Aby opanować sytuację w ośrodku trzeba tam było skierować pielęgniarki z zewnątrz – wydając im nakazy pracy. A także wysłać wojsko, GOPR, strażaków, ratowników medycznych czy wolontariuszy, w tym zakonnice i księża.

„Gazeta Wyborcza” pisze, że nieznana jest liczba osób, które zmarły w ośrodku. Nieoficjalnie tylko mówi się o kilkudziesięciu zgonach.

W tej sprawie prokuratura prowadzi śledztwo. Dotyczyć ma ono „sprowadzenia w okresie od 5 marca 2020 roku do 17 kwietnia 2020 roku w Czernichowie niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia pensjonariuszy i pracowników ośrodka, powodując szerzenie się choroby zakaźnej COVID-19”.

Cały artykuł znajdziecie również w wersji elektronicznej „Gazety w Katowicach”. Poniżej natomiast obszerne fragmenty komunikatu Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego.

ŚUW (zaraz po ewakuacji, 17 maja br.): „Przez ostatnie dwa tygodnie ponad 60 mieszkańcami ośrodka opiekowała się blisko 30-osobowa kadra, a wśród nich: siostry zakonne, księża z Krakowa, ratownicy GOPR, żołnierze WOT, strażacy, pielęgniarki, wolontariusze i ratownicy medyczni zadysponowani przez wojewodę śląskiego, po tym, gdy okazało się, iż przebywająca tam wcześniej kadra jest chora na koronawirusa.

Żywieckie pogotowie pobrało próbki biologiczne do badań genetycznych od wszystkich pracowników i podopiecznych czernichowskiego ośrodka. 16 maja, po tym, gdy służby sanitarne przekazały informacje, iż wszyscy mają ujemne wyniki, a więc nie są chorzy na koronawirusa, podjęto decyzję o ewakuacji całego ośrodka.

Właścicielom obiektu do wczoraj [tj. 16 maja] nie udało się bowiem zabezpieczyć lekarzy, pielęgniarek czy opiekunów dla swoich mieszkańców. Służby kryzysowe wojewody znalazły więc miejsca w placówkach oraz w szpitalach na terenie całego województwa śląskiego”.

Na zdjęciu: do wybuchu epidemii miejsce to uchodziło za jeden ze wzorowych ośrodków tego rodzaju. Jedna z imprez zorganizowanych dla pensjonariuszy przy udziale młodych mieszkańców Czernichowa. Fot. Ad Finem w Czernichowie.

***
Inne nasze informacje i artykuły: Katowice Dziś.
Regularnie tu zaglądaj – nie wszystko publikujemy na Facebooku.
Dla facebookowiczów utworzyliśmy grupę: https://www.facebook.com/groups/GrupaKatowiceDzis
Jej członkom wyświetla się więcej naszych facebookowych postów.
Pamiętaj! Komplet naszych artykułów i informacji tylko na WWW.***

Nasza nowa usługa. Ogłoszenia. Całkowicie bezpłatne – dla każdego.

***

Komunikat redakcji Katowice Dziś.

Zmagamy się z epidemią. To szczególna sytuacja. Zapraszamy do zamieszczania postów w grupie Katowice Dziś, które pomogą wam przetrwać ten trudny czas. Więcej dowiesz się z komunikatu w grupie.

Osobisty tłumacz i nauczyciel języków obcych. Od razu tłumaczy rozmowę mówiąc i pisząc jednocześnie.