Takiego lekceważenia zasad ruchu drogowego przez policjantów dawno nie widzieliśmy.
9 listopada 2019Więcej – czytaj poniżej.
***
Wszystkie nasze informacje i artykuły: https://katowicedzis.pl/
Regularnie tu zaglądaj – nie wszystko publikujemy na Facebooku.
Dla facebookowiczów utworzyliśmy grupę: https://www.facebook.com/groups/GrupaKatowiceDzis
Jej członkom wyświetla się więcej naszych facebookowych postów.
Pamiętaj! Komplet naszych artykułów i informacji tylko na WWW.
***
Nasza nowa usługa. Ogłoszenia. Całkowicie bezpłatne – dla każdego.
***
Ten tekst składa się z dwóch części. Opowiadają o sytuacjach, do których nie powinno dojść. Zdjęcie dotyczy tej jego drugiej części.
Zaczynamy od sytuacji, która miała miejsce dziś (w sobotę 9 listopada) o godz. 20.08. Jechaliśmy z prędkością dokładnie 50 km na godzinę ulicą Mikołowską od strony centrum Katowic. Wiemy, ponieważ prędkość sprawdziliśmy po przejechaniu przez przejście dla pieszych w pobliżu AWF.
I wtedy gdy wjeżdżaliśmy na wiadukt nad autostradą A4, w lusterku zauważyliśmy światła samochodu, który zaczął się do nas zbliżać z ogromną prędkością. Wyobraźcie więc sobie nasze zdziwienie, gdy obok nas przemknął policyjny radiowóz.
Prawie na pewno była to kia. Niestety nie zdołaliśmy zauważyć nawet jednego szczegółu na tablicy rejestracyjnej radiowozu. Ani też numeru, który miał na boku. Zbyt wielka była bowiem różnica prędkości między naszym autem a pojazdem, którym poruszali się policjanci.
Przypomnijmy, że jechaliśmy z maksymalną, możliwą w tym miejscu, prędkością. Naszym zdaniem policyjny radiowóz musiał pędzić ponad 100 km na godzinę, ale nie chcemy zgadywać. I tak miał na przysłowiowym „blacie” o wiele za dużo.
Już tylko z kronikarskiego obowiązku zauważmy, że policjanci nie przestrzegali również zasady poruszania się prawą stroną jezdni. Po przejechaniu obok nas dalej pognali lewym pasem. Trzymali się go przez cały odcinek ulicy Mikołowskiej, od wjazdu na wiadukt, poprzez fragment od węzła z autostradą, do skrzyżowania z Brynowską oraz Ligocką.
Na tym ostatnim skrzyżowaniu policjanci musieli zwolnić, gdyż inni kierowcy już tam stali czekając aż się zaświeci zielone. Potem pojechali już grzecznie – bo w kolumnie wraz z pozostałymi autami. Z czego wynika wniosek, że nie jechali na pilną interwencję.
Dodajmy, że nie mieli włączonej ani sygnalizacji świetlnej, ani dźwiękowej. Policyjny radiowóz nie był więc samochodem uprzywilejowanym. Policjanci zabawili się w piratów i dali fatalny przykład wszystkim innym kierowcom.
A zdjęcia (to górne i to na dole) dotyczą wczorajszej sytuacji. Już na kilka godzin przed popołudniowym szczytem zakorkowana była ul. Ligocka (w kierunku ronda na Starej Ligocie) i prawy pas ul. Mikołowskiej. A wszystko za sprawą ekipy naprawiającej studzienkę kanalizacyjną przy skrzyżowaniu ul. Ligockiej z ul. Zgody.
Ustawiono znak „zwężenie”, odpowiedni płotek i samochodem remontowym zablokowano część jezdni. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że te prace prowadzono w dzień, w tym również po rozpoczęciu się popołudniowego szczytu komunikacyjnego.
Powinny one być prowadzone w nocy. Tymczasem… korek miał grubo ponad półtora kilometra długości. Panowie drogowcy. Następnym razem pamiętajcie, że takie nieprzemyślane działanie powoduje stres, nerwy, wydłuża czas przejazdu i ma wpływ na zanieczyszczenie powietrza smogiem.