Eksplozja niezadowolenia w katowickiej straży miejskiej. „Nic dziwnego, że ludzie nas nie lubią”. „Podejmiemy wszelkie formy protestu przewidziane prawem”.

Eksplozja niezadowolenia w katowickiej straży miejskiej. „Nic dziwnego, że ludzie nas nie lubią”. „Podejmiemy wszelkie formy protestu przewidziane prawem”.

22 listopada 2019 Wyłączono przez administrator

***
Wszystkie nasze informacje i artykuły: https://katowicedzis.pl/
Regularnie tu zaglądaj – nie wszystko publikujemy na Facebooku.
Dla facebookowiczów utworzyliśmy grupę: https://www.facebook.com/groups/GrupaKatowiceDzis
Jej członkom wyświetla się więcej naszych facebookowych postów.
Pamiętaj! Komplet naszych artykułów i informacji tylko na WWW.
***

Nasza nowa usługa. Ogłoszenia. Całkowicie bezpłatne – dla każdego.

***

Strażnicy miejscy wychwalają obecnego komendanta. Dobrze mówią o jego kompetencjach i profesjonalizmie, ale szykują się do protestu.

Przyczyny są dwie. Bardzo mała liczba strażników, którzy patrolują ulice i niskie zarobki funkcjonariuszy.

To dwie główne kwestie, które sprawiły, że w Straży Miejskiej w Katowicach panuje gorąca atmosfera. Jednocześnie są one nierozerwalnie ze sobą związane.

Choć w straży pracuje około 100 osób, tylko połowa z nich to funkcjonariusze, którzy patrolują miasto. Tych jest dziś 47.

Efekt? Średni czas oczekiwania na interwencję to cztery do pięciu godzin. Sam tylko dyżurny w ciągu doby przyjmuje 300 do 400 wezwań.
Do tego zaś trzeba doliczyć interwencje prowadzone przez strażników podczas patrolu, czy zgłoszenia od przechodniów i te wpływające na skrzynkę e-mailową straży. To zaś oznacza, że ci, którzy widzą wezwanych strażników po kilku godzinach, mogą się czuć szczęściarzami. Niektóre zgłoszenia realizowane są nawet po upływie 12 godzin.

Aby formacja ta działała sprawnie i skutecznie, powinno w niej pracować dużo więcej osób. Ale taka decyzja byłaby bardzo kontrowersyjna. Już teraz wiele osób chciałoby likwidacji straży uznając, że wystarczy policja.

Tak nie jest. To nie policja kontroluje smogowych trucicieli. Ani też nie policja zajmuje się porzucanymi na ulicach wrakami czy poszukuje właścicieli odpadów wysypywanych gdzieś przy drogach.

Straż jest potrzebna. Jednak nawet ci strażnicy, którzy dziś pracują w Katowicach, gdy tylko mają taką możliwość – odchodzą.

Na przykład do Straży Miejskiej w Chorzowie. Tam mają wyższe pensje, jak mówi Mariusz Machała, przewodniczący Solidarności w Straży Miejskiej w Katowicach.

On sam po 28 latach pracy dostaje na rękę 3040 zł. I to od tego miesiąca, gdyż dotąd zarabiał poniżej 3 tys. Inny strażnik, który ma jeszcze dłuży staż pracy od niego, zarabia o 400 zł mniej. Oficjalnie średnia w Straży Miejskiej w Katowicach wynosi około 4 tys. zł, ale to dlatego, że poprzedni komendant podniósł stawki pracownikom biurowym

Strażnicy domagają się podwyżki o 1 tys. zł na rękę dla tych, którzy patrolują miasto. W razie odmowy szykują protest.

Strajkować nie mogą. Mogą jednak masowo się rozchorować przed Sylwestrem i wziąć urlopy na żądanie. Po nowym roku rozważają też protest polegający na tym, że zamiast wystawiać mandaty, sprawców wykroczeń będą wyłącznie upominać.

Na zdjęciu: wszyscy wiemy do czego ten latający aparat wykorzystywany jest przez katowickich strażników. Fot. Straż Miejska w Katowicach.