Gdzie tacy posłowie jak on?
20 kwietnia 2018Dziś kolejna, 145 rocznica urodzin Wojciecha Korfantego. Brakuje nam takich jak on. Prawdziwych mężów stanu.
Żył i walczył o polskość i o śląskość. Był bohaterem. Prawdziwym, a nie malowanym. Nie wahał się stanąć do boju i ryzykować życiem. I oddał je za swoje poglądy. Można rzec, że zginął za wolność.
Pan Wojciech żył w trudnych czasach. Wychowywał się wtedy, gdy ciężko było ludziom z Górnego Śląska. Prusacy prowadzili politykę germanizacji. Dotyczyło to rzecz jasna nie tylko tych, którzy czuli się Polakami, lecz również i tych, którzy po prostu nie czuli się Niemcami.
Chcielibyśmy przypomnieć kilka mniej znanych faktów z życia tego najbardziej wybitnego śląskiego polityka, dyktatora trzeciego powstania śląskiego, którego często przedstawia się jako ofiarę polskiego nacjonalizmu. Co nie do końca jest prawdą. Prawdą jest natomiast, że był ofiarą sanacji.
W czasach zaborów był prezesem polskiej organizacji sportowej „Sokół” w Katowicach. Redagował „Górnoślązaka”. Jako poseł parlamentu niemieckiego działał w Kole Polskim. Założył i sfinansował czasopismo „Polak”, które wychodziło w Katowicach.
Miał kłopot z zawarciem małżeństwa. Proboszcz z Kościoła Świętej Trójcy w Bytomiu Reinhold Schrimsen odmówił mu sakramentu małżeństwa, dopóki nie przeprosi niemieckich księży. Korfanty krytykował ich za to, że nie udzielali rozgrzeszenia Ślązakom czytającym polską prasę. Wraz z narzeczoną wyjechał więc do Krakowa i tam wziął ślub już bez większych przeszkód.
Do legendy przeszła prawdziwa lub rzekoma „krowa Korfantego”. Publicznie miał obiecać każdemu Ślązakowi krowę, w zamian za oddanie głosu za Polską. Jak wiadomo plebiscyt wygrali Niemcy. Dlatego wybuchło pierwsze powstanie śląskie.
Przez sanację prześladowany był jako polityczny przeciwnik sanacyjnego wojewody śląskiego Michała Grażyńskiego. Aresztowany wraz z innymi posłami opozycji. Po uwolnieniu emigrował do Czechosłowacji, a po zajęciu tego kraju przez hitlerowców, do Francji. Do Polski powrócił, gdy III Rzesza wypowiedziała polsko-niemiecki układ o nieagresji. Wtedy znów go aresztowano. Ciężko chory został wypuszczony na wolność. Zmarł po niecałym miesiącu od zwolnienia, kilka dni przed wybuchem wojny.
Istnieje podejrzenie, że sanacyjni prześladowcy otruli Korfantego oparami arszeniku, którymi posmarowano ściany jego celi na Pawiaku. Takie zeznanie złożył w Londynie płk Bolesław Szarecki.
***
Jeśli uznasz, że warto, daj lajka w zamian za tę publikację i udostępnij ją innym. Dziękujemy. Wchodź bezpośrednio na naszą www i na nasz fanpage na FB. Niczego nie przeoczysz. Zapraszamy do utworzonej przez nas grupy – jej członkom wyświetlają się wszystkie nasze facebookowe posty.
Fot. górna: BP UMWŚ, Tomasz Żak.