Dziecko tonęło na oczach naszego czytelnika
27 listopada 2017Matka klachała z kumpelkami. Ratownik gdzieś się włóczył. A tonące w sztucznym wirze dziecko ratował nasz czytelnik.
Sztuczny wir bądź też sztuczny prąd. Różnie to się nazywa, ale chyba wszyscy wiemy, o co chodzi. Jedna z atrakcji w naszych aquaparkach. Mamy ją zarówno w Tarnowskich Górach, jak i w Rudzie Śląskiej oraz w Dąbrowie Górniczej.
Dla dzieci jest to wielka atrakcja, jednak niebezpieczna, z czego wiele osób być może nie zdaje sobie sprawy. Ale na pewno powinni zdawać sobie sprawę właściciele obiektów. Dlatego we wszystkich tu wymienionych panuje zasada, że kiedy sztuczny prąd jest włączony, zaraz przy nim stoi przynajmniej jeden ratownik i czuwa nad bezpieczeństwem kąpiących się.
Pan Jacek był na basenie wraz z dzieckiem. Nagle zobaczył, że kilkuletni chłopczyk się topi. Jego mama stała na brzegu i rozmawiała z koleżankami. W ogóle nie zauważyła, że dziecko nie umiejące pływać rozpaczliwie mach rękami i zamiast powietrza wciąga do ust hausty wody. A ratownika nie było.
Pan Jacek trzymając swojego małego synka jedną ręką, drugą starał się przezwyciężyć prąd i podpłynąć do tonącego dziecka. Co najbardziej niesamowite, przeszkadzali mu w tym inni kąpiący się. Bawili się doskonale, nie przejmując się tym, że obok nich jest kilkulatek wyraźnie potrzebujący pomocy. Wreszcie pan Jacek do niego dotarł i wyciągnął na brzeg. Matka niczego nie dostrzegła. Kiedy jej zwrócił uwagę, była wręcz obrażona.
W tekście nie ujawniamy nazwy obiektu, gdyż opieramy się wyłącznie na relacji pana Jacka. Występujemy do właściciela basenu z wnioskiem o zabezpieczenie monitoringu (kamery na pewno nagrały to zdarzenie) i z pytaniem o to, ilu jest tam zatrudnionych ratowników i ilu pracowało w momencie, gdy nastąpiło zdarzenie. Zależnie od odpowiedzi podejmiemy kolejne kroki. Tak czy inaczej powinniśmy pamiętać, że na basenie, podobnie jak nad jeziorem – nigdy nie jest stuprocentowo bezpiecznie.
Fot. Pixabay.